Siedziałem przed swoją jaskinią. Uśmiechałem się szeroko, ogarnięty przez opiekuńczo-władczą radość. W jaskini Murka siedzi nad jakimiś ziołami, Lerka, jak przystało na pannę na wydaniu hasa beztrosko po lesie, Mundus (z którym od pewnego czasu nie miałem żadnych problemów) leżał pod ścianą jaskini z przymkniętymi oczyma.
Moje życie było teraz spokojne. Może zbyt spokojne... tak czy inaczej, ucierpiała przez to tylko moja rodzina. Bardzo tego nie chciałem, jednak czasem emocje stawały się silniejsze ode mnie. Jedynie dla ukochanej córki zostawiałem trochę względów.
Od jakiegoś czasu bardzo denerwował mnie fakt, że od wielu lat tkwię w tej puszczy, sam, bez żadnej możliwości "rozwinięcia skrzydeł". Z pewnością usatysfakcjonowałby mnie jakiś niewielki awans, na przykład, na kaprala. Praktycznie od dziecka miałem do czynienia ze służbą wojskową. Ponadto nauczyłem się już zupełnie dobrze mówić po polsku. Nie wiem, dlaczego Beryl TAK długo odkłada awansowanie mnie. Mimo wszystko, jest jeszcze młody i głupi. Może życia nie zna...
Znowu się uniosłem. Westchnąłem i postanowiłem rozładować swoje emocje w jaskini, tłumacząc swoją trudną sytuację partnerce. Co prawda pewnie i tak nic nie zrozumie, jednak warto przynajmniej wyrzucić to z siebie.
wchodząc do jaskini, rzuciłem przelotne spojrzenie na Mundusa. W jednej chwili przypomniałem sobie wydarzenia które nastąpiły niecały rok temu. Przypomniałem sobie błękitnego ptaka w towarzystwie całego oddziału obcych wilków. Przypomniałem sobie wszystkie siły zbrojne WSC stłoczone jak przedmioty w jaskini należącej do obcej watahy. Przypomniałem sobie też szyderczy uśmiech Mundusa i jego pełne wyższości spojrzenie*, wtedy, w jaskini w Watasze Wielkich Nadziei.
Gdy przechodziłem obok ptaka, ten otworzył oczy i patrząc na mnie uśmiechnął się prawie niezauważalnie. Być może, on też pamiętał chwilę, w której moje życie zależało od niego. A być może po prostu znowu coś knuje. Nie wiem.
- Murko... - westchnąłem ciężko wchodząc do jaskini.
- Tak? - wadera odpowiedziała zmęczonym głosem.
- Nie wytrzymam tego dłużej.
- Czego...?
- Tej wstrętnej głuszy - odpowiedziałem od razu.
- Andreiu, jesteśmy wilkami, i nasze życie powinno przebiegać w głuszy - ucięła wadera spokojnie, nie odrywając wzroku od ziół. Nie wiedziałem, jak mogła być tak spokojna, w takiej sytuacji. Mimo wszystko, znów podjąłem temat:
- Ty nic nie rozumiesz! Ten Beryl, nie wiem kto mianował go alfą, nie poczuł się nawet do awansowania mnie! Na jakiekolwiek stanowisko! Jakiekolwiek! - nie mogłem przeboleć tego faktu.
< Murko? >
* Wszystko, co wymienił Andrei, pochodzi ze zbioru opowiadań "Od Beryla CD Eclipse" i dalszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz