Siedziałem teraz przed jaskinią, w której znajdował się Mundus, oraz kilku strażników. Co chwila dawało się słyszeć chichotanie.
- Mundek! - krzyknąłem marszcząc brwi i odwracając się w stronę groty - możesz przestać?!
- Ależ... ależ Berylu... - ptak chwiejnie wstał - kiedy mi tak we... wesoło... - znów zaczął chichotać.
- Honoru nie mają - odwróciłem się, patrząc na rozległą łąkę - jak tak można!
Po chwili, z lasu wyszedł Aksel. Podszedł do mnie i z wyrazem wyższości na twarzy, powiedział:
- Pójdziesz teraz ze mną. Ach... i weź ze sobą... - kiwnął łbem w stronę jaskini.
- Tak... - syknąłem wściekły.
Powoli wlokłem się za Akselem, wraz z Mundusem, któremu nagle zachciało się spać, i który, teraz z kolei, co chwila ziewał.
- Beryluuu... - zaczął Mundus - Dokąd idziemy?
- Nie wiem - odpowiedziałem z westchnieniem. Potem uniosłem wzrok, wbijając go w Aksela.
- Możesz mi w końcu powiedzieć, co mu się stało? - zapytałem.
- Jak już mówiłem, wystarczyła jedna butelka tego, co zabraliśmy kiedyś ludziom. Pff... inteligencja.
- Hm... - chrząknąłem niezadowolony. Chyba wiedziałem, o jaki specyfik chodzi. Teraz., było to z resztą mało ważne. Zacząłem się zastanawiać, czy oby na pewno Aksel nie okłamał mnie, mówiąc, że Eclipse i Lerce nic nie jest. To podejrzane.
Za chwilę jednak, miałem się przekonać, że, w pewnym sensie było to prawdą.
< Eclispe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz