Ach, ta Eclipse. Nie ma jej i nie ma. Wyszła po kryjomu z jaskini. Lerka oczywiście, zaraz chciała iść i jej szukać, sądziła bowiem, że moja partnerka tak na prawdę udała się do Mirki i Andreia, nie zabierając jej ze sobą. Byłem jednak przekonany, że zaraz wróci. Lerka, szybko zapominając o całej sytuacji, znów opowiadała:
- Ja najbardziej lubię naszego sekretarza. Jest przemiły. Musisz go poznać, Berylu! Uwierzysz, że on umie czytać?! Jest prawie tak mądry, jak Mundus. Ale dużo starszy.
- Cieszę się, Lerko - uśmiechnąłem się lekko, zajmując się bardziej czekaniem na Eclipse, niż słuchaniem co mówi Lerka. Słuchałem jednak mimo woli.
- Aksel jest może nieco 'nadpobudliwy', ale gdy jesteśmy sami, zachowuje się zupełnie inaczej, niż przy rozwiązywaniu spraw urzędowych. Nareszcie wierzę, że on naprawdę mnie kocha.
Ucieszyłęm się, że Lerka jest zadowolona z nowego życia. Byłem przekonany, że Aksel, choć na codzień szorstki i trudny w obyciu, zapewni jej spokojne i szczęśliwe życie.
- Czasem tylko załuję, że nie ma was z nami. I Mundusa, i mamy... - Lerka nabrała powietrza i mówiła dalej.
Nagle, do naszej jaskini, wszedł Mundus. Uśmiechnął się, widząc Lerkę. Patrząc na niego, również uśmiechnąłem się mimo woli. Od jakiegoś czasu był chyba spokojniejszy i weselszy niż przedtem.
- Witaj, Lerko! - ptak podszedł do nas.
- Mundusiu! - waderka z niemal z piskiem doskoczyła do ptaka, łapiąc go w objęcia.
- Czołem, Berylu - skłoniwszy się lekko, Mundus rozejrzał się po jaskini - gdzie Eclipse?
- Nie wiem... przed chwilą wyszła i jeszcze nie wróciła - odrzekłem.
- Aha... - w oczach Mnudusa, ujrzałem cień zaniepokojenia. Poczułem się nieswojo. Zrobiło się cicho.
- Berylu... - usłyszałem cichy głos.
- Tak? - zapytałem z nadzieją, że moje obawy zostaną rozwiane.
- Czy Lerka przyszła do was sama...?
Wzdrygnąłem się. Nie. Nie przyszła przecież sama!
- Nie... - uśmiechnąłem się nerwowo i z powątpiewaniem.
- Nie przyszła sama... wiesz, Berylu - spuścił wzrok - Aksel kilka razy dziwnie patrzył się na...
- Co?! - zerwałem się z miejsca - może jej coś zrobić?
Ptak chrząknął, stukając pazurami w ziemię.
- Może nie tyle, może jej coś zrobić, ile ona może ucierpieć - zamknął oczy.
Wyskoczyłem z jaskini.
- Eclipseee! - wrzasnąłęm na całe gardło.
- Be... lu...! - usłyszałem niewyraźny głos z lasu. Pomknąłem w tamtą stronę. Za mną pobiegła też Lerka. Ptak wzbił się w powietrze, by po chwili zniknąć w lesie.
Nagle zatrzymałem się. Usłyszałem krzyk. Zacząłem nasłuchiwać. Był to wyraźnie głos Aksela.
Razem z Lerką, wbiegliśmy do lasu. Eclipse trzęsąc sie, stała oparta przy drzewie. Z jej boku leciała krew.
- Eclipse! - krzyknąłem - nic ci nie jest?! - doskoczyłęm do wilczycy. W tym samym momencie, popatrzyłem na Mundusa i Aksela. Aksel, przyciśmnięty do drzewa pazurami ptaka, warczał, próbując się wydostać. Jednak silne szpony raniąc go dotkliwie, nie pozwalały wilkiwi się ruszyć.
- Psie! - syknął Mundus - Lerka ci nie wystarczyła? Nie dość, że dostałeś ją, chcesz wziąć jeszcze Eclipse?
- Puść go, Mundusie - zawarczałem. Ptak odsunął się od wilka. Czułem jednak, że ma ochotę go rozszarpać.
- To nie tak... - zaczął tłumaczyć Aksel. Po chwili jednak machnął łapą i powiedział - Dosyć tego! Lerko... wracamy do domu.
- O nie, mój drogi kontrahencie! Lerka zostaje. Jeśli chcesz, to idź - uśmiechnął się złowieszczo Mundus.
- Co?! - Aksel, zbity z tropu, myślał nad stosowną odpowiedzią.
- Nie chcesz Lerki, więc idziesz bez niej. Proste...
- Mundusie... - wtrąciłem.
- Milcz, Berylu! Tym razem, nie mamy sobie nic do zarzucenia.
Zapadło milczenie. Przerwał je zdenerwowany Aksel:
- A więc dobrze! Jeszcze zobaczysz, Mundusie, jak szybko się przeminą twoje wpływy... Dowidzenia Lerko - skłonił się. Później dodał z groźnym blaskiem w oczach - do widzenia, Eclipse i Berylu...
Odszedł.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz