Ogeń powoli się powiększał. Wstałem i powoli zacząłem iść po kamienie, żeby nic nam się tu nie zapaliło.
- Leż i odpoczywaj. - powiedziała.- Tylko chwilka... - powiedziałem, po czym otoczyłem ognisko kamieniami. Położyłem się przy nim. Ogeń był coraz większy. Kiedy jego wielkość ustabilizowała się wpatrywałem się w niego, po czym spojrzałem na Sayrę. Wyglądała... pięknie w czerwono pomarańczowym świetle ognia. Po pewnym czasie zrobiło się ciemno. Była bezgwiezdna noc tylko księżyc był w pełni i delikatnie oświetlał okolice. Jego srebrne promienie opadały na drzewa i trawę. Było cudownie i... zdałem sobie z czegoś sprawę... źe bardzo lubię Sayrę. Wiatr delikatnie powiewał. Było cudownie. Podziwiałem piękno natury czasami spoglądając na waderę.- Pierwszy raz widzę taki piękny widok. - powiedziałem patrząc w dal.
< Sayra? > sorki, że tak długo ;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz