- Jeśli uważasz, że jest to potrzebne, oraz, jeśli będziesz czuła się bezpieczna, i jeśli twoja córeczka też będzie czuła się bezpieczniej, i... jeżeli mógłbym w ten sposób pomóc - westchnąłem - ja z chęcią. Jeśli można to tak ująć...
- Och - teraz z kolei westchnęła Luna - to dobrze. Tak: chyba będę czuła się bezpieczniej. Będę bezpieczniejsza.
- Cieszę się, że mogłem ci pomóc - powiedziałem cicho, uśmiechając się i wstając. Wadera odwzajemniła uśmiech.
Usłyszałem dziwne syczenie przed jaskinią. Zaniepokoiło mnie to. Pomyślałem, że to pewnie wąż - jak mniemam, jadowity. Na szczęście moje przypuszczenia okazały się błędne.
- Pozwolisz, że na chwilę wyjdę - skłoniłem się lekko, po czym szybko opuściłem jaskinię, rozglądając się wokoło.
- Ach! - krzyknąłem, widząc ptaka. Tak, ptaka. W tej samej chwili, zacząłem się zastanawiać, jakim cudem, tak długo go nie widziałem. Przecież on nigdy nie odstępował nikogo na krok: można powiedzieć, był wszędzie. Także teraz nas nie opuścił. Szczególnie interesowały go nowe wilki pojawiające się na terenach watahy. Postanowił pewnie pilnować Luny i jej córki.
- Czego chcesz? - warknąłem.
- Ależ niczego - Mundus wyprostował się - czekam na Andreia.
- Pod naszą jaskinią? - nasrożyłem się.
- Tak. Zaraz pewnie przyjdzie.
- Mam pytanie... - powiedziałem, nieufnie względem przeczuć Mundusa - czy Andrei już wie, że za chwilę tu się zjawi?
- Nie, jeszcze nie - odpowiedział stanowczo ptak.
- Pilnujesz Luny, prawda?
- A dlaczego według ciebie mam ją pilnować? - uśmiechnął się przebiegle.
- Nie wiem... ale cię znam.
- Widzisz... wyprzedzasz własne czasy - oparł się o ścianę jaskini - mogę ci tylko powiedzieć... uważaj, żebyś nie zaczął w tej swojej biegłości wyprzedzać mnie.
- Dlaczego... - położyłem uszy po sobie, nieco zbity z tropu.
- Z resztą, i tak ci się to nie uda - machnął skrzydłem ptak.
< Luno? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz