- Oto nasz obiad - uśmiechnęła się Manti radośnie - duży, co?
- Tak... - uśmiechnął się Apar usiadłszy ciężko na ziemi. Potrząsnął głową i zabrał się do jedzenia resztek martwego zwierzęcia.
- Przepyszny - przeżuwał łakomie, i przez chwilę wydawało się, że czuje się już lepiej. Wreszcie jednak opadł przednimi łapami na ziemię i westchnął głęboko.
- Coś się dzieje? - Manti z troską położyła się przy Aparze - wyglądasz jakoś słabo.
- Nie wiem - pokręcił głową wilk - czuję się słabo. To pewnie po długim wiszeniu do góry nogami głowa mnie boli. Może zaraz przejdzie.
Usiadłam przy nich. Mogłaby na pewno jakoś pomóc, bo znałam się na zielarstwie nie dużo gorzej niż moja matka, Rozalia. To ona swego czasu zajmowała się u nas ziołami i roślinami, które mogły pomagać innym wilkom. Albo... pobiec po Strzygę. Jest pustelniczką, zna się na na leczeniu lepiej niż jakikolwiek medyk, a ponadto dysponuje pewnymi siłami, którymi nie dysponuje żaden inny wilk, jakiego widziałam. Zna leśne duszki i dobre stworki, które z chęcią by nam pomogły. Poznałam je, gdy wyżej wspomniana wadera uratowała mi życie, dawno temu, w ciemnym lesie*. Aż wstyd się przyznać... ale wpadłam wtedy w dokładnie taką samą pułapkę, jak Apar. Fakt, nie wisiałam wtedy tak długo głową do dołu, ale może i w tym przypadku Strzyga znałaby na radę na tą przypadłość.
Pamiętam Strzygę... odkąd pamiętam. Była stara, chyba jeszcze wtedy gdy ja byłam młoda. Choć z początku wydawała mi się niezwykła i bardzo dziwna, później dopiero, gdy poznałam ją lepiej, zaprzyjaźniłyśmy się.
Poinformowałam o moich planach Manti i Apara i czekałam na ich reakcję.
< Apar? >
*Patrz opowiadanie: Od Murki CD Strzygi - "Antypatyczna?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz