Także o. Dzisiaj, zdaje mi się, powracam do treningu, za który wziąłem się na samym początku mojej drogi przez życie. Dzisiaj ćwiczę siłę i szybkość. Ach, jakże cieszyłem się, że poszedłem po rozum do głowy na tyle wcześnie, by zacząć ćwiczyć już za bardzo małego. Dzięki temu całe moje ciało wyglądało inaczej i bez wątpienia lepiej. Z zupełnym przekonaniem mogłem stwierdzić, że żaden mięsień nie wisiał na mnie bezwładnie, moje ruchy były sprężyste i silne, stawy giętkie, zdrowe i mocne, a organizm przyzwyczajony do intensywnego i długiego wysiłku, traktował go jak normę. Nawet na moje wzrastające dopiero kości ćwiczenia podziałały zbawiennie. Byłem szczęśliwy do granic możliwości, gdy wyliczałem sobie w myślach wszystkie te korzyści. Oczywiście nie muszę chyba wspominać, że na mózg wysiłek fizyczny działa równie dobrze, jak na całą resztę organizmu.
Wybrałem się na Polanę Życia, by sobaczyć, czy Mundus już czeka. Tak, był tam i czekał na mnie, chyba już od dłuższego czasu. Czym prędzej więc, by więcej go nie tracić, zaczęliśmy ćwiczenia. Dziś było trochę inaczej, bowiem mój przyjaciel postanowił tego akurat dnia skupić się szczególnie na rozwoju mojego mózgu. Najpierw zadał mi jakieś ćwiczenia węchowe. Szukałem zakopanego w śniegu kaczego pióra, potem musiałem wytropić martwego zająca po śladzie z zapachu jego krwi.
Potem były ćwiczenia taktyczne, które nagle zrobiły się trochę karkołomne, ale koniec końców wybrnąłem z nich nieźle. Mundurek zapowiedział, że będziemy robić podobne rzeczy w ciągu następnych dni.
Po południu wróciliśmy do rozwoju fizycznego. Znów skakałem, biegałem i czołgałem się. Z tym ostatnim, choć nadal miałem pewien mikroskopijny problem, nie szło mi już tak tragicznie jak za pierwszym razem. Zawsze jakiś postęp.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz