Gdy Palette opuściła jaskinię, Kanaa i ja wyszliśmy również, aby na własne oczy zobaczyć, jak wygląda organizacja biesiady. Zapowiadało się wcale nieźle, tak więc ze spokojem mogliśmy poczuć się choć przez chwilę trochę mniej oficjalnie i spróbować wczuć w przygotowania. Już kilkaset metrów za naszą jaskinią dostrzegliśmy pierwsze ich objawy. Grupka złożona z kilku wesołych wilków właśnie wyruszała na polowanie, głośno śmiejąc się i rozmawiając. Wśród niej poznałem członków WWN, dziś polujących na naszych terenach, zapewne aby możliwe było przetransportowanie ofiar na miejsce spotkania.
- Och, witamy - uśmiechnąłem się, zagadując rozradowaną ekipę - wy na polowanie?
- Taaak, panie Oleander - radośnie przytaknął jeden z wilków - żarcia będzie na dwa dni chyba!
- Tak, to świetnie, świetnie - pokiwałem głową z niepewnym uśmiechem - na co polujecie?
- Łooo, panie, na wszystko - machnął łapą basior - co się napatoczy, ale chcielibyśmy łosia.
- Saren mamy już pod dostatkiem - wtrącił się inny, chyba ciut sprytniejszy, który trzymał w pysku małą karteczkę z listą - dziki też, chyba nawet dwa. Nieduże, ale tyle będzie tego jedzenia, że wszyscy zdążą się napełnić. A to przecież nie wszystko, co będzie do jedzenia, więc o czym w ogóle mowa...
- Bardzo dziękujemy za waszą pomoc - nieco uroczyście podałem łapę każdemu z wilków uczestniczących w wyprawie - dobrze widzieć, jacy zaangażowani są członkowie naszej społeczności w sprawy wagi państwowej.
- Nie ma problemu - delikatnie krygował się pierwszy wilk - my jesteśmy prości obywatele, ale co jak co, uczty lubią wszyscy z WWN. Już czuję w kościach, to będzie dobra, tradycyjna zabawa!
- Nie wątpię - odrzekłem - mówiliście coś jeszcze o tym, że to nie cały nasz jadłospis - zwróciłem się tutaj do drugiego basiora - będzie coś jeszcze?
- Oczywiście - energicznie pokiwał głową - tam trochę dalej - wskazał łapą na południe - większa grupa pod dowództwem dwóch zielarzy zbiera roślinki na doprawienie i dołożenie kilku przystawek.
- Pięknie! - zawołałem - wszystko jak widzę jest świetnie pomyślane! Nawet sam bym na to nie wpadł.
- W takim razie, musimy chyba sprawdzić, jak sobie radzą? - zauważyła Kanaa - chciałabym wszystko obejść.
- Dobrze, kochanie - objąłem ją - zatem idziemy. Masz rację.
gdy odnaleźliśmy zielarzy i ich grupkę, z której każdy wilk miał określne zadanie, rozejrzeliśmy się wokół, by poznać lepiej tajniki ich pracy. Zauważyłem, że pomimo zimowej jak wiadomo pory, wbrew pozorom było co zbierać. Dwa spośród wilków szukających najbliżj nas pieczołowicie zrywały pojedyncze źdźbła jakiegoś pięknie zielonego, wykopanego spod śniegu mchu, jeden zrywał cienkie, trochę prześwitujące fragmenty kory z jakiegoś drzewa, a kierownicy całego przedsięzęcia stali pośrodku, co chwila wydając polecenia i korygując pracę podopiecznych.
- Witamy, nasze drogie alfy! - jeden z zielarzy rozłożył łapy w geście powitania. Drugi zareagował na nasze przybycie nie mniej pogodnie. Znów nikogo z WSC. Gdzie oni się wszyscy podziali? Ach, tam gdzieś w oddali zauważyłem Lenka. Biedny, choć miał już niewiele sił, stojąc samotnie kilkanaście metrów dalej, z zaangażowaniem zbierał fragmenty roślin nadające się do przetworzenia.
- Czy czegoś potrzebujecie? - zapytał z uśmiechem jeden z zielarzy - możemy opowiedzieć o naszej pracy. Zbieramy roślinne elementy, które urozmaicą nasze pożywienie podczas bankietu. Jesteśmy już za połową, mamy większość potrzebnych rzeczy, z pewnością skończymy przed zmrokiem.
- To pięknie - zaśmiała się Kanaa - jak widać można zaufać tak zacnemu gronu, widzę zresztą, że łap do pracy wam nie barkuje.
- Tak, tak, jest nas w sumie siedmioro - pochwalił się jeden z naszych rozmówców.
- Chyba więc nie mamy tutaj czego szukać, tylko czekamy na efekty - moja małżonka popatrzyła na mnie pytająco - a więc lepiej chodźmy, jeszcze pewnie wiele spraw do załatwienia.
- Masz rację, ukochana - przytaknąłem - tak więc dziękujemy wam za pracę, widzimy, że świetnie sobie radzicie z tym zadaniem.
- O tak, niczego nam nie brakuje - odpowiedział skromnie wilk.
Zatem dalej. Jeszcze przecież tyle do obejrzenia... dopiero co skończyliśmy z załatwianiem jedzenia, już nie mogę się doczekać aby zobaczyć rezultety pracy naszych dekoratorów i konstruktorów.
< Palette? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz