Palette wyszła z jaskini, zapewne po to, by poinformować o naszych nieodległych planach resztę watahy. Zasług, chociaż już w tak młodym wieku, nikt nie mógł jej odmówić. Starała się bez wątpienia jak tylko mogła i na ile pozwalały jej chwalebne zdolności i, przynajmniej w tym przypadku, sprzyjające okoliczności jej narzeczeństwa. Dziś nie wiedzielibyśmy o nadchodzącej wizycie poselstwa Cieni, a poznanie nie tylko samego faktu, jak i jakichkolwiek szczegółów tej sprawy zapowiadało się na niezwykle cenne dla przyszłości całej WSC.
Gdy wadera opuściła naszą grotę, w której od niespełna dwóch godzin gościliśmy także i jej rodziców, Astelle powoli zaczęła się żegnać, a Jaskier, który nagle wydał się jakby troche zamyślony, szybko zakończył rozmowę i przeprosił nas, postanawiając poczekać na swoją małżonkę na zewnątrz. Od zawsze drzemała w nim trochę dzika dusza, nie miałem mu za złe niektórych dziwnych zachowań, nie mając też żadnych przypuszczeń, jakoby wiązało się z nimi coś podejrzanego. Ot, pewnie o czymś sobie przypomniał i musiał wyjść.
Astelle jednak sprawiła przez chwilę wrażenie nieco zaniepokojonej, czym prędzej uspokoiłem ją jednak, tłumacząc, że znam Jaskra jak brata i jego nagłe opuszczenie nas z pewnością nie niesie za sobą niczego złego.
Gdy Kanaa i ja zostaliśmy w jaskini sami, jeszcze przez chwilę dyskutowaliśmy o tym, co powinniśmy, a czego nie zrobić w tej sytuacji, by jak najlepiej, a może raczej "najodpowiedniej" przyjąć poselstwo i jednocześnie ukazać im się w jak najlepszym świetle. WSC miała nie tylko faktycznie być silna, ale i sprawiać takie wrażenie w pierwszym zetknięciu z każdym potencjalnym zagrożeniem. Morale były w końcu niemal tak samo ważne, jak i rzeczywiste nasze możliwości.
< Palette? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz