Spacerowym krokiem przechadzałem się po lesie. Piękny las. Można się było napawać wonią sosnowej żywicy i cieszyć każdą chwilą. Patrzeć na świat wokół i z każdym takim spojrzeniem miło się zaskakiwać. Spodziewasz się zwykłych drzew, lekko poszarzałej rzeczywistości, a tu piękne , głębokie barwy, uczta dla oczu. Ciemna zieleń igieł sosen i jałowców w czystej i nieskazitelnie białej oprawie czystego śniegu. A w tle tego wszystkiego piękny, niejednolity, złotawo-rudy brąz pni starych drzew.
Miałem upolować coś do zjedzenia, ale najpierw trzeba poczekać aż nadejdzie głód. Nie poluje się przecież z przyzwyczajenia.
- Och, witam - podniosłem wzrok z ziemi, w którą wpatrywałem się od kilku dobrych chwil, a pierwszym co zobaczyłem, była nieznana wadera - przepraszam za najście.
- Ależ nie szkodzi - westchnęła - nie robiłam niczego konkretnego - zamachała ogonem i lekko się uśmiechnęła. Postanowiłem kontynuować.
- Zatem miło mi poznać - podszedłem bliżej.
- Na imię mi Megami.
- Mi Wrotycz - skłoniłem się lekko.
- Możemy zrobić coś wspólnie - usiadła na ziemi, opierając się o jakiś pieniek i przymykając oczy - nudno dziś, nieprawdaż?
- No... nudno - zdziwiłem się - czy ja wiem...
- Zresztą nieważne - przez chwilę miałem wrażenie, że wadera posmutniała.
- Nie, naprawdę - wtrąciłem - trochę nudno, ja też nie mam co robić - uśmiechnąłem się, chyba mało przekonująco. Popatrzyła na mnie badawczo.
- Tak mówisz?
- Możemy zapolować. Wiadomo, razem łatwiej - dodałem entuzjastycznie.
< Megami? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz