wtorek, 16 stycznia 2018

Od Kurahy - 7 trening zwinności

Spacerowałem po lesie, rozmyślając nad tym, jak dużo mam jeszcze do zrobienia. Cóż, tu dużo mówić, czas mijał nieubłaganie, byłem już przecież prawie dorosły. Chciałem jak najlepiej zakończyć ten etap życia. W końcu niedługo wszystko miało się zmienić, a przynajmniej tak twierdzili wszyscy wokół. Moja sierść, cóż... Można było się już jedynie domyślać, że kiedyś była niemal zupełnie brązowa. Niemal przerosłem już nawet Shino, a moja demoniczna postać była już trochę mniej nieproporcjonalna. Było naprawdę dobrze.
Znalazłem lisa na polanie, co nie było trudne, bo dokładnie tam mieliśmy się spotkać. Wystarczyło mi jedno spojrzenie i już wiedziałem, że nie zaszczyci mnie rozmową. Czasem po prostu milczał, jakby uznawał, że żadne słowa nie oddadzą lepiej tego co ma do przekazania, niż czyny. 
Tak było i tym razem, o czym przekonałem się, gdy bez żadnego ostrzeżenia, rzucił się na mnie. Muszę przyznać, zaskoczyło mnie to, ale hej, nie po to tyle trenowałem, żeby teraz dać mu się tak łatwo pokonać. Odepchnąłem go i odskoczyłem, dając sobie czas na przemyślenie mojego następnego ruchu.
Shino miał jednak za nic moje myślenie i w ciągu paru sekund zdecydował się, by zaatakować ponownie. Odskoczyłem już bez większego problemu, próbowałem nawet chwycić go za kark, ale lis był szybszy.
Na dłuższą metę, to nie przypominało nawet walki. Bardziej imitację pojedynku, złożoną z pozorowanych ataków i szybkich uników. Skończyliśmy dopiero, gdy oboje padaliśmy już ze zmęczenia. 
- Dobrze ci poszło - stwierdził Shino z uśmiechem, który od razu mnie zaniepokoił. Mógł oznaczać zadowolenie, ale też coś w stylu "Jeszcze z tobą nie skończyłem, to był dopiero początek". Już sobie współczułem.

Gratulacje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz