Podczas spaceru do nieznanego celu, poświęciłam z tatą sporo czasu na rozmowy. Głównie to on mnie wypytywał jak tam osobiste doznania przed, w trackie i po treningach. Mówiłam mu szczerze wszystko. Chęć nie pozostania w tyle, trudy z samego początku, omijałam wdzięcznie co niebezpieczniejsze wspomnienia. Powiedzmy, że rodzice nie powinni wiedzieć, że tamten spory siniak na barku to w cale nie była niefortunna stłuczka zakończona na wystającym kamieniu i korzeniu ale dosyć boleśnie dotkliwy upadek z drzewa po tym, jak się ześlizgnęłam z niego. Po prostu nie doceniłam potęgi śniegu na gałęziach...
-Coś już się nauczyłam ale dalej mi daleko- powiedziałam z przekąsem i nieukrywanym żalem albo tęsknota, kto to wie.
-Jednak wiesz co ci brakuje i to, co potrzebujesz się nauczyć- powiedział przypominając z uśmiechem.- To dosyć ciekawe zjawisko w tym wieku. Jednak wierzę, że zarówno jak ty i twój brat dacie radę dążąc do swoich postanowionych celów, wasza matka jest na pewno tego samego zdania... O, witaj Mundus!- Zawołał tata przystając, podążyłam za jego ruchem.
-Witaj Jaskrze. Witaj również i ty Palette- przywitał się ptak lądując przed nami.
-Dzień dobry, panie Mundus- odparłam wdzięcznie. Zasady wpojonego i nabytego u mnie szacunku nie zważały na to czy znam dorosłego czy nie, zawsze zwracałam się do nich z przedrostkiem pan czy pani. Jak widać, przywykli do tego i nie poprawiali mnie.
-Co was sprowadza na taki spacer? Czyżby jakiś trening?
-To się zobaczy na miejscu- odpowiedział tajemniczo tata.- Pozwolisz, że później porozmawiamy?
-Myślę, że znajdziemy potem czas. Do zobaczenia- po czym odleciał w swoim kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz