Następnego dnia, gdy tylko wstałem, czułem się lepiej niż kiedykolwiek odkąd pamiętam. To chyba przez tą kąpiel wczoraj, czułem się jak nowo narodzony. Teraz dopiero w pełni odkryłem walory tego ćwiczenia. W nocy dobrze spałem, a rano byłem rozciągnięty i dziwnie giętki. Słowem, nie narzekam.
Spałem chyba trochę dłużej niż wczoraj, ale to pewnie przez dużo zużytej wczoraj energii, którą trzeba było zregenerować. Dziś pewnie też będzie pływanie.
Udałem się do lasu, mając nadzieję gdzieś w pobliżu natknąć się na Mundusa, który lada chwila mógł przybyć. Już zacząłem się niecierpliwić i czekać z coraz większym zaintrygowaniem na dzisiejsze ćwiczenia, gdy w końcu się spotkaliśmy.
- Jak dziś twoje samopoczucie, mój mały przyjacielu? - Mundurek. stał oparty o jedno z drzew. Uśmiechnąłem się i podszedłem bliżej.
- A wiesz, że świetnie? - wyprężyłem mięśnie - pomogły mi te ćwiczenia. Nie wiem jakim cudem, ale czuję się jeszcze lepiej niż zazwyczaj.
- O, to chyba bardzo dobrze - ucieszył się - dzisiaj powtórka z pływania. Będziemy to robić częściej, gdy zrobi się cieplej i jeziora nie będą zamarznięte.
- Jak to "nie będą zamarznięte"? - zdziwiłem się - o czym ty mówisz?
- Lód, który widziałeś na wodzie stopnieje za jakiś czas.
- Nie będzie można chodzić na jeziorze? - zaniepokoiłem się.
- Najwyżej pływać.
- No co ty! - muszę przyznać, ta wiadomość zupełnie wywróciła moje dotychczasowe spojrzenie na świat - będzie dużo cieplej? Nie będzie twardej wody?
- W niektórych momentach będzie cieplej o jakieś trzydzieści, czterdzieści stopni.
- O matko, w takich temperaturach da się żyć? - krzyknąłem.
- Oczywiście. Jak dla mnie, nawet przyjemniej niż teraz. Niektóre zwierzęta nawet znikają w czasie zimy i powracają na świat dopiero gdy robi się cieplej. Wiele ptaków na przykład - tłumaczył.
- A ty nie? - uniosłem brwi.
- Jak widzisz nie - uśmiechnął się, wbijając wzrok w ziemię.
W końcu dotarliśmy nad rzekę. Na szczęście dziury, które wybiliśmy wczoraj w lodzie nie zdążyły jeszcze dobrze zamarznąć. Tym razem wlazłem do rzeki z przyjemnością. Szybko powtórzyłem wszystko, czego nauczyłem się wczoraj. Potem, nie wiadomo kiedy powstał czwarty przerębel. Trasa robiła się naprawdę długa. Dosyć długo zeszło mi, zanim przebyłem ją całą w taki sposób, jakiego życzył sobie Mundus, ale w końcu, wieczorem gdy zrobiło się już prawie zupełnie ciemno i ledwo mogłem dostrzec dokąd płynę, udało się. Ledwo-ledwo, ale sam mój nauczyciel przyznał, że nauczenie się tego w dwa dni było dużym osiągnięciem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz