czwartek, 18 stycznia 2018

Od Palette CD Zawilca

Podczas gdy koledzy byli zajęci bardziej męskimi zajęciami, ja w tym samym czasie z Kamą pogłębiałyśmy naszą przyjaźń. To nie jest tak, że byłyśmy swoimi jedynymi rówieśniczkami, nie. Po prostu, miałyśmy wiele wspólnych tematów i bardzo podobnych, jak nie identycznych zdań na nie. Trudno było sobie wyobrazić moja radość na fakt zdobycia przyjaciółki. Najlepszej przyjaciółki. Ba! Prawie siostry! 
Rozmowę o spędzaniu czasu w formie nocowania przerwał nam uradowany Zawiś, który ślizgając się po lodzie biegł do nas. Mój brat i Kuraha w końcu się pogodzili. Wymieniłyśmy się znaczącymi spojrzeniami, najwyraźniej wzajemnie czytałyśmy sobie w myślach. Jak tylko jej brat odbiegł i powrócił do nowych bliskich przyjaciół...
-Stawiam wyrzeźbiona figurkę z lodu, że to Wrotek przegra- powiedziałam patrząc na nich.
-Przez swój temperament?
-Ano.
-Wchodzę w to- odparła Kama po czym przybiłyśmy sobie łapki. Nagle wpadł mi do głowy pomysł. Chociaż się ślizgaliśmy w miarę to możemy podnieść poprzeczkę. Lekkim ruchem weszłam na lód i tym razem bez żadnego ślizgania się bezsensownego, oj nie. Przy zamierzonych ruchach udało się powtarzać zachowanie jak ludzie, oni chyba to nazywają jazdą na łyżwach. Miałam okazję to zobaczyć jak z tata ostatnio zajrzeliśmy w bezpiecznej odległości od wsi. Najlepsze jest to, że odtwarzając ruchy, udało się zachować pełnie ich. A może by tak...? Rozpędziłam się w kierunku najgrubszego lodu i podskoczyłam a przynajmniej miałam, kiedy z myśli przywołał mnie okrzyk Kamy, że też tak chce. Gdy byłyśmy przy sobie, złapałam jej łapę i tak po wyjaśnieniach, zgodziła się na próbę z ognikami w oczach. Już po chwili przy wzajemnym dopingowaniu podskoczyłyśmy. Udało się! Zrobiłyśmy obrót w powietrzu, została tylko kwestia lądowania. Cóż, prawie się to udało ale cały czas trzymając przyjaciółkę, wylądowała na mnie, ogonami swoimi złagodziłam jej upadek.
-Cała jesteś?- Zapytałam doszukując się u nas obrażeń.
-Nie... Jakie masz fajne miękkie futerko...
-Twoje jest lepsze- zachichotałam pomagając jej wstać. Zaraz jednak znowu leżałyśmy bo koledzy z rozpędu wpadli na nas. Teraz już wszyscy się śmialiśmy.

< Kuraha? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz