poniedziałek, 29 stycznia 2018

Od Palette

Wiosna wolno kroczyła ku terenom watahy, śnieg nikł w oczach. Mogłam z realistycznego, a także neutralnego punktu widzenia, śmiało powiedzieć, że nasza wataha rozrastała się w najlepsze a co z tym idzie, także stawała się dużo bardziej potężniejsza. Będąc na spacerze, zamiast do swojej jaskini skierowałam się do jaskini tutejszej pary alfa, gdzie zresztą obie pary alfa sojuszniczych watah miały swoje obrady, co oznaczało, że oboje rodzice na pewno tam są skoro są też alfami. Wrotycz od czasu swojej wyprowadzki praktycznie się nie pojawił w watasze ale wiedziałam, że żyje. Ta pewność ode mnie starczyła rodzicom w dużej mierze ale dalej martwili się o pierworodnego...
W każdym razie będąc pod szukana jaskinią zatrzymałam się i zapukałam. Nieźle się zdziwili na mój widok ale zaprosili mnie do środka. Zawsze mam w pamięci, że trzeba się odpowiednio zachowywać.
-Wejdź, Palette- powiedziała samica alfa tej watahy.
-Witam państwa serdecznie i przepraszam za najście- zaczęłam spokojnym głosem i chodem ku nim.
-Coś się stało, że przyszłaś?- Zapytał się biały basior. Rodzice spojrzeli na mnie i na siebie pytająco. Wskazali mi miejsce pomiędzy nimi, które zajęłam z podziękowaniem.
-Owszem. Czy możecie mi nakreślić sytuacje z ugrupowaniem, nazwanym przez nas Cieniami?
-Dlaczego naszło cię na wypytywanie o naszych niedoszłych sojuszników?- Zapytał zaskoczony ojciec unosząc jedna brew ku górze.
-Cierpliwości Jaskrze, Palette na pewno ma ważny powód ku temu- uśmiechnęła się matka. Kiwnęłam głową. Ojciec zaraz z drugim basiorem wspominali tą historię bez happy endu, wzajemnie się uzupełniając w relacjach. Gdy zakończyli relacje, uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
-Dziękuję za nakreślenie sytuacji mającą miejsce w przeszłości-podziękowałam.
-Szczęśliwe zakończenie to jednak miało- zachichotała mama. Tata zaraz się rozmarzył. To musiało oznaczać, że jak wrócił, zastał piękne wieści. Pewnie to miało powiązanie z miotem matki z nami, czasowo by się zgadzało. Zaraz znowu skupiłam na sobie uwagę wszystkich.
-Przybyłam, ponieważ dostałam bardzo ciekawe informacje o wyżej wspomnianych Cieniach.
-Jakie wieści?- Zainteresował się Oleander.
-Cienie osłabły, ich jedyny sojusznik odwrócił się od nich i wypowiedział im wojnę. W tej chwili jest w drodze do watahy ich ambasada z obecnym samcem alfa- po tych słowach, cała czwórka zachłysnęła się powietrzem z szoku.- Oni zamierzają pokazać, że dalej są potężni i to zwykły spacer, okazyjnie zamierzają przekazać, że z czasem okazaliśmy się wyjątkową watahą, która jest godna miana ich sojusznika- dokończyłam i teraz już zbierali szczęki z podłogi.
-C-co? Ale jak to?- Pytał zaskoczony Oleander. Patrzyłam na niego spokojnie.
-Nie chcą nagle być odebrani jako żebrzący o ratunek, co tak naprawdę jest rzeczywistością. Mamy ich w garści- dodałam.
-Skąd o tym wiesz?- Dopytywała się Kanaa.
-Goth mi powiedział- odparłam, na co zapadła znacząca cisza. Tylko oni wiedzieli o demonie.- Ma swoje wtyki wszędzie, więc wiemy dużo więcej niż sporo.
-Uh... To... To dosyć ciekawe wieści- wybrnął biały wilk, co potwierdziłam.- Jakie masz osobiste przemyślenia?
-Cienie nie wiedzą, że wiemy o ich marnym położeniu, co działa na naszą korzyść. Śmiało możemy zagrać w ich grę o niewiedzy- powiedziałam wodząc spojrzeniem po okalających terenach obu watah.- Za pozwoleniem, proponowałabym pokazać tej reprezentacyjnej grupie z alfą na czele, że watahy stały się bardzo silne, co jest prawdą.
-Mów dalej- rzekł Oleander wsłuchując się w mój wywód. Jego partnerka i moi rodzice także siedzieli w milczeniu słuchając mojej opinii.
-Fakt posiadania Goth'a i jego źródła informacji to jest dla nas ogromny atut, wiemy co kombinują w każdej chwili, jego pomoc będzie na wagę złota... Goth, pomożesz w tym?- Zapytałam się ciszej ale tak by reszta mogła usłyszeć, na co usłyszeliśmy gdzieś wokół nas jego śmiech i potwierdzenie.- Zatem mając pewność, co do informowania od Goth'a, proponuje działanie pod przykrywką. 
-To znaczy?- Zapytała się zaciekawiona mama starając się zignorować dreszcz po usłyszeniu głosu mojego narzeczonego.
-Myślę, że możemy zrobić dużą biesiadę dla obu watah. Na rozleglejszym terenie, pokazać im, co wcześniej stracili by móc mieć. Pokazać im siłę połączonych watah. Dodatkowo wzmocnić morale wilków. Zresztą do nich nawet doszło, że coraz mniej się martwimy o najazdy bo zwyczajnie inni się nas boją i życia im miłe.
-Myślałaś co do potencjalnego czuwania?- Zapytał się ojciec. 
-Owszem. Kilka silnych wilków w kluczowych miejscach dla pozoru. Na bieżąco będę wiedziała co jest kombinowane ku nam, zwłaszcza w czasie tej imprezy.
-To jest bardziej niż niezły plan. Palette, czemu nie jesteś strategiem?- Zapytał pod wrażeniem Oleander. Uśmiechnęłam się lekko.
-Stanowisko było już zajęte, więc wzięłam sobie rolę walczącą- roześmiałam się. Zaraz spoważniałam.- Zatem to było moje zdanie.
-Myślę, że czas takiej zabawy to dobry pomysł- powiedziała po namyśle moja matka. Druga wadera potwierdziła jej zdanie, po czym zrobili to też basiory.
-Zatem pozostanie nam poinformowanie członków o uciesznym wieczorze, organizacja i wdrożenie planu- zgodził się biały basior.
-Mogę się zająć rozdzieleniem zajęć do przygotowania- odezwałam się. 
-Chyba nie możemy się nie zgodzić. Twoi rodzice mówili, że masz smykałkę do organizacji imprez- zażartowała Kanaa. Już zbierałam się do wyjścia po zajętym czasie, gdy jeszcze alfa się odezwał.
-Palette, możemy liczyć na to, że będziesz blisko nas i informowała o najnowszych wieściach podczas tego wydarzenia? W stosownej odległości, by nie wzbudzić podejrzeń- dodał Oleander.
-Naturalnie. Najmocniej przepraszam za zajęty czas i dziękuję za wysłuchanie.
-To raczej my powinniśmy ci podziękować.
-Nie ma takiej potrzeby, skoro jest szansa pomocy watasze to z radością wniosę tyle, ile jestem w stanie- wyznałam gładko opuszczając jaskinie.

< Oleander? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz