czwartek, 18 stycznia 2018

Od Kurahy - 4 trening zwinności

Wyruszyliśmy na polowanie jeszcze przed wschodem słońca. Byłem jeszcze nieco zmęczony i trochę obawiałem się, że mogę coś przegapić. Shino zostawił los naszego posiłku w moich łapach, co wcale nie sprawiało, że byłem spokojniejszy.
Zachowywaliśmy kompletne milczenie. Nasłuchiwałem odgłosów zwierząt, szukałem śladów na śniegu, a lis podążał za mną. Gdy w końcu odnalazłem odciski kopyt, musiałem poważnie zastanowić się, czy będę w stanie zabić zwierzę większe od królika. Wprawdzie byłem już prawie dorosły, ale zupełnie niedoświadczony. Podjęcie ostatecznej decyzji zajęło mi chwilę. Ruszyłem dalej, ostrożnie stawiając łapy, by nie narobić niepotrzebnego hałasu. Nie miałem pojęcia czy ofiara jest blisko, ale ostrożności nigdy za wiele. 
Potencjalnym obiadem okazała się nieduża sarna. Skradałem się w jej stronę, skupiony jak nigdy wcześniej. Może nawet podszedłbym bliżej, gdyby nie nagłe szczeknięcie lisa. Czyżby próbował podnieść poprzeczkę?
Sarna uniosła głowę na parę sekund i rzuciła się do ucieczki. Pobiegłem za nią najszybciej jak potrafiłem i gdyby nie szybkość mojej rekcji, to by mnie zgubiło. Zwierzę skręciło gwałtownie, ale tym razem mogłem liczyć na wsparcie Shino, który podbiegł od drugiej strony. Dzięki temu, sarna biegła prosto przez następne kilkanaście metrów. Nie mogłem nie wykorzystać tej szansy! Przyspieszyłem tak, by zrównać się z naszym celem, w biegu przybrałem demoniczną postać i skoczyłem. Wbiłem pazury w ciało ofiary, przewracając ją siłą uderzenia. Dobiłem sarnę i wróciłem do wilczej formy. Shino na szczęście nie wypominał mi długo tego drobnego oszustwa pod koniec. Najedzony lis to mniej marudny lis.

Gratulacje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz