I jeszcze jeden i jeszcze raz. Jak to mówią. Chyba potrzebuję dnia wolnego. Przerwy. Błagam, moje mięśnie jęczą o przerwę. Ale... Jak to? Teraz? Gdy mój wizerunek został silnie nadszarpnięty a wokół kontaktów z rówieśnikami zawisła sprawa honoru? Nie. Nie mogę przestać właśnie teraz.
Muszę ćwiczyć dalej. Pokażę wszystkim moim nieprzyjaciołom, że stać mnie na ten wysiłek. Udowodnię im, że jestem silny, jestem w stanie to zrobić.
- Mundurek! - ryknąłem - dzisiaj będę ćwiczyć jeszcze ciężej! - zatchnąłem się odgłosem własnej bezsilności, po czym dodałem nieco słabiej - niech o tym wiedzą.
- Nie krzycz tak, bardzo proszę. Kto konkretnie ma się o tym dowiedzieć? - zapytał ptak spokojnie - może po prostu pójdę do niego i powiem mu, że jest sobie taki mały Wrotycz, który bardzo ciężko ćwiczy i niedługo pewnie wykroczy ponad możliwości zwyczajnego wilka.
- Przestań - sapnąłem - przecież wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Aż nadto wiem o co ci chodzi - sprostował - tak samo jak wczoraj, chcesz być silniejszy od Kurahy. Rozumiem to, chłopcy w waszym wieku często chcą być najlepsi. Ale, szczerze powiedziawszy, nie pamiętam aż tak zaciekłej rywalizacji w pokoleniu twoich rodziców.
- Zawilec też zachowuje się inaczej... - wbiłem wzrok w dal.
- Wiesz... - ptak opuścił wzrok - z Zawilcem to trochę inna sprawa. Nie przejmuj się tym.
Najpierw było pływanie. A nie, chwileczkę, dziś wyłącznie pływałem. Z początku nalegałem na intensywny trening, ale przyjaciel kategorycznie postawił warunek, że jeśli mam ćwiczyć pod jego opieką, zostaję w wodzie, bo on sam nie będzie podpisywał się pod moimi podartymi mięśniami i zniszczonymi nogami. Uznał za to, że pływanie będzie uspokajające i niezwykle dobrze wpłynie na moje ciało. Koniec końców moje zmęczone od co najmniej dwóch dni mięśnie miały okazję trochę odetchnąć i się rozluźnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz