środa, 24 stycznia 2018

Od Palette CD Wrotycza - "Liga Beżowej Ziemi"

Przedpołudniem siedziałam sobie nad zwojami, podczas gdy rodzice wyszli załatwiać ważne sprawy a Wrotycz na polowanie. Pierwszy raz od paru dni odważył się odejść znacznie dalej spod jaskini niż dotychczas. Wiedziałam, że dręczy go strach i trauma po ostatnich wydarzeniach ale jednak był sam sobie winien. Postąpił nie pierwszy raz bezmyślnie i na własne życzenie wszedł w bagno. Mimo wszystko jesteśmy rodziną, więc musiałam się wtrącić. Wydaje mi się, że zrobiłam to w idealnym momencie... Z myśli wyrwało mnie przybycie brata niosącego zająca i wlatującego Mundusa. Na widok tego drugiego uśmiechnęłam się wstając z nad papierów.
-Dobrze móc cię zobaczyć, Mundusie- powiedziałam z lekkim skinieniem głowy w akcie szacunku. Co jak co ale do tego ptaka miałam ogromne pokłady kultury, z racji podszkolenia mnie w taktykach. Ptak odwzajemnił gest. Brat odszedł dalej w głąb jaskini, więc rozmawialiśmy sami.
-Ciebie również Palette. Widzę, że jesteś w świetniej formie. Gdzie jest Jaskier i jego małżonka?
-Rodzice załatwiają ważne sprawunki u siebie jako alfy- odparłam. Kiwnął głową na znak zrozumienia.
-Zatem porozmawiam z nimi później... Słyszałem kilka ciekawych faktów zarówno od Wrotycza jak i Ligi u której przebywałem. Nie powiem, jestem pod wrażeniem twojego postawienia się im.
-Wtedy byłam nazbyt miła- wzruszyłam ramionami ale dodałam z powagą.- Nawet jeśli mój brat nie czyni odpowiedzialnie i bywa idiotą to musiałam się wtrącić. Nie wiem czy widziałeś co mu zrobili...
-Nie, ale słyszałem strzępy i wiele informacji dlaczego to zrobili- spojrzał na mnie znacząco.- Musze przyznać, że ciekawi mnie ta kwestia.
-Niestety, nie mogę jej udostępnić przez bezpieczeństwo- powiedziałam ale zrozumiał to. Wiedział, że nie mówię pewnych kwestii tylko wtedy, jeśli grożą za nie katastrofalne skutki. Dopiero wtedy spostrzegłam co Mundus trzymał w dziobie. Zająca bez głowy.- Co się stało?- Mruknęłam cicho.
-Liga pozostawiła nam obiad i nie było trzeba polować. Twój brat dostał rozciapanego.
Niemal od razu skojarzył mi się stan królików. Wzięłam głęboki wdech nim ponownie się odezwałam.
-Daj mi zgadnąć, natknęliście się na kogoś?
-Tak ale nie przejmuj się tym. Tylko obserwują. 
-Wrotycz!- Zawołałam brata na co przyszedł oblizując się po posiłku.- To prawda z tymi zającami i obserwacjami ciebie?
-Powiedziałeś jej?- Zapytał z wyrzutem ptaka.
-Nie, sama doszła do tego wniosku.
-Mundusie, muszę cię przeprosić na tą chwilę, spotkamy się później. Wrotycz, idziemy- zakomunikowałam im.
-Dokąd?
-Do tej Ligi. Widać, muszę im coś jeszcze dopowiedzieć- powiedziałam chłodno wstając.
-Czekam na relacje- powiedział na odchodne ptak.- Wiem, że osiągniesz co chcesz, moja droga.
-Jak bardzo mam ich w garści?- Zapytałam wychodząc.
-Bardziej niż sądzicie.
-Dobrze- mruknęłam i kiwnęłam głową odchodząc z bratem. Nawet nie próbował mnie zatrzymać. Szliśmy razem, ramie w ramię ponownie na tereny tej samozwańczej sekty. Przykazałam bratu, że wszystkim się sama zajmę. Zgodził się. Gdzieś w oddali dostrzegłam kątem oka jednego z typów, który na mój widok zaczął ratować się ucieczką do siebie. Nie musiałam nic mu wrzaskiem przekazywać, jego reakcja samoistnie wskazywała, że od razu poinformuje o naszym nadejściu. Brat mi się skulił podczas chodu. Szturchnęłam go w bok.
-Odwagi Wrotycz, odwagi. To oni powinni nas się bać.
-Raczej tylko ciebie- westchnął ale się dumnie wyprostował jak mu poleciłam. Gdy zawitaliśmy na obrzeżach miejsca początkowego tej grupy, nie myliłam się co do swoich założeń. Wszyscy tam siedzieli, a ten Ardyt znowu dumnie się prostował. Gdy spokojnym krokiem objęłam prowadzenie z naszej dwójki a brat był kilka kroków za mną, zgodnie z poleceniem ode mnie, tamten typ wstał i ruszył ku nam sam, ponieważ reszta wilków siedziała przerażona, głównie moją, wizytą.
-Widzę, że miałem rację i zasilisz nasze szeregi, Palette- powiedział władczo. Roześmiałam się na te słowa zimno.
-Hamuj swój entuzjazm Ardycie i nie planuj pochopnie. A i goń się z tym swoim zaproszeniem, cieniasie- dodałam. Robiąc krok na przód zaczęłam groźniej- za kogo się masz by śledzić moją rodzinę, co? Kto jest odpowiedzialny za stan znalezionych zająców na terenie Watahy Srebrnego Chabra?
-Ja we własnej osobie- znowu się dumnie wyprężył. Chyba za słabą lekcję pokory dostał. Warknął w kierunku mojego brata- tego sflaczałego zdrajcę trzeba mieć na oku. Niech każdy wie, że z Liga się nie cacka!
Zrobiłam krok w bok, zasłaniając tym samym widok na Wrotycza.
-To niesamowite, że jeszcze masz czelność mówić takie dyrdymały, w mojej obecności i po ostatnich wydarzeniach- powiedziałam udając zaskoczenie. W jego oczach dostrzegłam lęk.- Widać, muszę wrócić do tego ponownie.- Dwa z trzech ogonów niebezpiecznie się wydłużyły i same się kierowały do odważnego. Cofnął się o krok gwałtownie.
-Palette, nie- usłyszałam za sobą brata.- Proszę, odpuść.
Zerknęłam na niego kątem oka, po czym westchnęłam i ogony spokojnie cofnęły się do swojej wcześniejszej pozycji ale tylko na chwilę, by basior poczuł się bezpiecznie. 
-Wiedz, że moją łaskę zawdzięczasz tylko jemu- powiedziałam chłodno do tego przywódcy. Jednak nim zdążył zareagować, ogony w ułamku sekundy wydłużyły się i wystrzeliwując do tamtego, cisnęły nim o podłoże tak, że w ludzkiej pozie były na kolanach.- Ale wolałabym mieć jednak pewność, że tak plugawy wilk jak ty, nie obrazi przy mnie mojego starszego brata.
-Starszego... brata?- Wydukał zaskoczony Ardyt. Przycisnęłam go ogonami do ziemi.
-Dalej. W tej chwili masz go błagać o przebaczenie i zacząć traktować jak normalnego wilka- wycedziłam przez zaciśnięte zęby, gdzie z każdym słowem wzmacniałam nacisk na niego. Zawył z bólu.
-Dobra, dobra! Przepraszam cię, Wrotycz! Nie zostaniesz już nazwany zdrajcą, obiecuje! Tylko niech ona przestanie!
-Czy taka forma przeprosin cię zadowala bracie?- Zapytałam się niezbyt głośno.
-Uhm, wolałbym... żeby nie śledzili nas- dodał z wahaniem. W takim wypadku jeszcze bardziej nałożyłam siły w ogonach na leżącego, prawie wbijając go przy tym w glebę.
-Co na to powiesz?- Syknęłam.
-Przysięgam, że nie naślę obserwatorów!- Zawył.
-A teraz?- Ponownie skierowałam pytanie do brata.
-Jest ok- szepnął. 
-Wszyscy słyszeli? Nie nazywacie już Wrotycza zdrajcą, normalne traktowanie i zero patrolu. Jasne?- Wszyscy pokiwali głowami. Dopiero po tym zwolniłam uściski ogonami na leżącym. Oj, serio wbiłam go na kilka centymetrów w błoto.- Dobrze. Wrotycz, wracamy.
Bez słowa sprzeciwu, zawróciliśmy zostawiając za sobą ich przerażonych.

< Wrotycz? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz