wtorek, 23 stycznia 2018

Od Palette CD Wrotycza - "Liga Beżowej Ziemi" (+16)

UWAGA, OPOWIADANIE NIE JEST DLA OSÓB O SŁABYCH NERWACH, WIĘC JEŚLI KWALIFIKUJESZ SIĘ DO TEJ KATEGORII POMIŃ CZYTANIE TEGO.

Pokręciłam głową na jego słowa. Normalnie, wprost nie mogłam uwierzyć, że mój starszy brat nie rozumie, że żyje w iluzji.
-Wrotek, nie bierz tego za złe ale chyba nie rozumiesz tego, w co wlazłeś. Brzmi jak utopia ale czuję, że to piekło.
-Skąd możesz to wiedzieć?- Podniósł głowę zaalarmowany moimi słowami.
-Kobieca intuicja- odparłam gładko. Tak naprawdę Goth zdążył mi już podsunąć kilka prawdziwych obrazów tego stowarzyszenia. On nie wiedział na co się pisał... Westchnęłam wstając- naprawdę, wydostań się z tego, póki jeszcze możesz. A na tą chwilę nie rozmawiajmy na ten temat, jakby w ogóle o tym nie było mowy.
-Wiedziałem, że nie zrozumiesz- mruknął. Spojrzałam na niego ostro, za co w duchu skuliłam się.
-W przeciwieństwie do ciebie, ja nie ładuje się w chore akcje przez swoją bezmyślność. Chcesz tkwić w życiu na krawędzi i ryzykować utratę zaufania innych? W porządku- syknęłam.- Ale mnie w to gowno nie mieszaj, mam swój rozum.
-Zmieniłaś się- powiedział zaskoczony moją reakcją.
-Po prostu wydoroślałam i zmądrzałam. Ktoś z nas musiał to zrobić- warknęłam wychodząc. Wrotycz, tak bardzo mi przykro. Nie chciałam cię najechać i naubliżać... Ale nie dałeś mi wyboru... Przepraszam...
Słyszałam jak wybiegł z jaskini, kilkadziesiąt sekund po moim wybyciu. Sądząc po jego kroku, a raczej biegu, zmierzał do swoich kolegów. Musiałam wrócić do spokoju ciała i umysłu, nie chciałam by ktokolwiek dowiedział się co się stało. W tym czasie miała miejsce rozmowa w myślach z pewnym demonem.

"Jest głupszy niż zakładałem."
"Przestań Goth, to mój brat."
"Nie posłuchał cię i jeszcze jest durny. Serio?"
"Skoro chce kroczyć ścieżką błędów, niech mu będzie. Jednak wyczuwam i tak kłopoty..."

Dalsze rozmyślania i chód przerwały odgłosy sporej grupy wilków, ale ich głosów nie znałam. Czyżby to...?
Zatrzymałam się, nie dalej niż 50 metrów przede mną znalazła się zgraja wilków, było ich 8 w tym mój brat, który na mój widok przystanął na przodzie. Był wyraźnie zaskoczony. Jeśli to musiała być część z sekty to lepiej udawać, że się nie wie o jej istnieniu. Nie zmieniłam jednak spojrzenia, patrzyłam na nich niezainteresowana i ze spokojem. Ciekawe, czy Wrotycz też zrozumie granie w tą moją grę.
-Palette? Co tu robisz?- Zapytał zaskoczony. Inne basiory patrzyły na nas z zainteresowaniem.
-Spaceruje sobie- odparłam.- A ty? Kim są ci twoi koledzy?
-Ej, stary, kim jest ta ślicznotka?- Zapytał większy i bardziej umięśniony wilk przy nim. Założyłam, że to dowodzący tą liczbą.
-To moja siostra- wyrwało mu się szybko. W myślach przejechałam sobie łapą po twarzy. Jeszcze musiał ich poinformować o łączącym nas pokrewieństwie krwi. Oj Wrotycz, najpierw się myśli potem działa.- Co jest Arel?
-Jest słodziutka- wymruczał robiąc krok ku mnie.- Myślę koledzy, że warto byłoby się zabawić z jakże uroczą siostrzyczką naszego kompana, co wy na to?
-Daj spokój! Zostawmy ją- wyskoczył brat przed niego. Tamten spojrzał na niego wściekle.
-Niesubordynacja jest karalna, wiesz o tym- warknął. Po czym zwrócił się do dwóch innych wilków- wy tam, zabrać go na tyły i trzymać, by się nie wtrącał. Mero, chodźmy- zwrócił się do tłustego basiora kiedy w tym samym czasie Wrotycza zabrali na tył grupy mimo jego wrzasków niezgody. Teraz patrzyłam na tych dwóch basiorów, co szli ku mnie z wyraźną intencją w oczach.
-Na waszym miejscu radziłabym się cofnąć- powiedziałam beznamiętnie.- Ostrzegam was.
-Oj słodka, przecież nie zrobimy ci nic złego. Tylko się zabawimy- odezwał się ten dowodzący Arel, towarzyszący mu Mero oblizał się. 

50 metrów.

-Serio, odpuście sobie. Nie wiecie, na co się piszecie- dalej patrzyłam na nich średnio zainteresowana. Nic sobie z tego nie zrobili, dalej szli pewnym krokiem. To było drugie i finalne ostrzeżenie. 

10 metrów.

-A co niby mogłabyś nam zrobić?- Wymruczał Arel.
-Jesteś taka kruchutka- dodał Mero wciągając uciekającą ślinę. Nie odezwałam się do nich już wcale.

5 metrów.

Nagle wszystko potoczyło się w ekspresowym tempie. 
Goth zainterweniował z radością.
Z ziemi wystrzelił po skosie gruby kolec, który wręcz ociekał mrokiem i przebił na wylot czaszkę Arela w ten sposób, że z całej głowy pozostał centymetr obwodu. W praktyce niemal został pozbawiony głowy a jego rozciapany mózg skapywał ze szczytu kolca, który wystawał dobry metr nad nim. Zginął od razu.
Drugi, jeszcze grubszy kolec w tej samej chwili przebił na wylot brzuch tego drugiego i uniósł go na 5 metrów wzwyż. Zdążył on tylko na ułamek sekundy zawyć z bólu zanim kolec w brzuchu rozprzestrzenił się. Wywołał zjawisko, które na pewno pozostanie w psychice zebranych na długo. Mero eksplodował od środka. Zaraz na jego kolegów spadł krwawy deszcz połączony z tkankami basiora i jego wnętrzności. Mnie to nie dosięgło. Patrzyłam na ich przerażenie i dzikie wrzaski ze strachu, kiedy zaczęli ociekać krwią kompana a na pyski leciały im poszarpane kawałki jelit, mięśni i innych narządów. Najbliższy wilk ku mnie cofnął się, kiedy poturlało się do niego nerwowo jeszcze bijące serce wilka. Pierwszy kolec wystrzelił zwłoki Arela pod nogi tamtym. W pierwszym rzędzie zostali obryzgani resztkami jego mózgu.
-Są jeszcze jacyś chętni?- Zapytałam się patrząc lodowato na tamtych. Nie trzeba było im powtarzać. Natychmiast uciekli przerażeni pozostawiając przy tym wcześniej trzymanego Wrotycza, który teraz patrzył na mnie w ciężkim szoku lub strachu. Zwróciłam się do niego na odchodne- wybieraj sobie sojuszników mądrzej.
Po czym odeszłam zostawiając za sobą truchło, część z tych pozostawionych resztek i lecącego za kompanami brata.

< Bracie? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz