czwartek, 11 stycznia 2018

Od Palette CD Kurahy

Sporo czasu spędziłam z mamą w Watasze Wielkich Nadziei, obie starałyśmy się zrobić wszystko, by podnieść na duchu pogrążonych w smutku. Okazyjnie też mogłam pierwszy raz zobaczyć wcześniej nieznane twarze, do tej pory. Jedyne co było smutne, to to, że już z bratem nie mogłam poznać babcię Lerkę. Tata powiedział, że jest we wspaniałym miejscu ale wyraźnie nie lubił do tego wracać. Nie naciskałam zbytnio, wystarczyło, że mama delikatnie odwracała wtedy nasza uwagę. Chociaż ja wiedziałam, co się stało. Babcia nie żyła.
Mimo odwiedzin co zdrowych wilków, nie szłyśmy do dziadka. Mama wspominała, że nie mają z tatą najlepszych kontaktów i nie chcę, żeby tatuś się zdenerwował. Nie wnikałam już. Wystarczył fakt, że chociaż trochę poprawiłyśmy nastroje w naszym drugim domu. Ich słabe uśmiechy były, niczym te światełka w tunelach. Dlatego gdy po paru godzinach wracałyśmy, nakierowywałam mamę na te miłe strony. 
-Musimy tam znowu być jak choroba zniknie całkiem,a le wszyscy razem powinniśmy pójść- zaproponowałam czując zgromadzone pokłady optymizmu.
-Wiesz mi, kochanie, też bym chciała. Musimy się tylko uzbroić w cierpliwość- uśmiechnęła się lekko. Kiedy byłyśmy z powrotem w watasze, popchnęła mnie- no już, śmigaj się jeszcze pobawić nim zacznie robić się ciemno.
Po tych słowach, mama poszła do jaskini a ja postanowiłam zrobić sobie krótki spacer. Nucąc sobie wcześniejszą melodię, wolnym krokiem zmierzałam bez celu tam, gdzie mnie poniosło. Tak znalazłam się nad jezioro, głównie przez to, że woda zawsze działała w sposób kojący. Usiadłam wpatrując się w skutą cienkim lodem taflę i wsłuchując się w odgłosy natury, przymknęłam oczy. Po dłuższym czasie usłyszałam czyjeś kroki nieopodal ale rozpoznałam ten chód i natychmiast mnie zmroziło. To był Kuraha, byłam tego pewna jeszcze przed tym, nim się odezwał.
-O, szukałem cię- powiedział podchodząc, na co otworzyłam oczy.- Bo wiesz...
-Co?- Zapytałam się sucho. Wolno pojawiały się ślady, znowu.
-Tak sobie myślałem, że może- nie dokończył bo robiąc kolejny krok ku mnie, przerwałam mu.
-Trzymaj się ode mnie z daleka.
-Co? Jak to?
-Po prostu- dodałam czując jak pojawienie się Goth'a stanęło w miejscu, był zaciekawiony tym co robiłam. Nie dając dojść koledze do słowa, wstałam i skierowałam się do domu. Dodałam jednak tak cicho, że aż niesłyszalnie- to dla twojego dobra.

< Kuraha? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz