Minęło już trochę czasu odkąd zaczęłam ćwiczyć i po poznaniu Goth'a. Zwłaszcza po jego ostatnich nowinach... To był drugi tydzień po tych najnowszych wieściach. Rodzice choć bardzo chcieli mi pomóc to ja nie chciałam. Ba, zabroniłam im rozpowiadania realnych intencji demona i jak mogłabym wyplątać się z tego.
-Nie chcę litości, tylko prawdy- powiedziałam kończąc ten temat raz na zawsze. Wiedziałam, że chcą dobrze ale raczej miło by było być z kimś kto raczej chce tego szczerze, a nie przez ciężkie sumienie. Cóż, musiałam być twarda na błagania, zwłaszcza od mamy. Ale ja chcę tylko dla nich wszystkich dobrze, co w tym złego? To źle, że nie zamierzam nikogo do ratunku mnie? To nawet byłoby lepsze, skoro Goth wyraźnie podkreślił o chęci wyeliminowaniu innych...
Skakałam między leżącymi konarami po nowej trasie, okazyjnie chciałam poprawić swój zmysł na omijanie większych zapadlisk, co szło całkiem całkiem. Po pokonaniu kolejnego rzędu zatrzymałam się stabilizując oddech.
-Wiesz, że nie musisz ćwiczyć? Zawsze cię obronię- usłyszałam wręcz jak Goth wzrusza ramionami. Znalazłam go, właśnie oparł się o pobliskie rosnące drzewo.
-Chcę to zrobić tak dla siebie- odparłam związując poluzowane włosy. On się tylko uśmiechnął.
-To mnie potwierdza w przekonaniu, że nie bez powodu zadziałałaś na mnie jak magnez. Nie mogę się doczekać upływu wyznaczonego czasu- dodał mając na myśli naszą umowę. Spojrzałam na łapkę, która nosiła znamię pierścionka. Przeznaczenie, co? Goth przez ten czas podszedł bliżej i powtórzył tamte słowa, które padły na kilka chwil przed stworzeniem tego znaku. Zaraz potem znikł. Wróciłam do ćwiczeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz