Spokojnie spacerowałam przez cichy las. Dzisiaj było już trochę cieplej niż w poprzednich dniach, lecz z tego powodu zamiast śniegu, ostatnio spadło mnóstwo deszczu i teraz cała okolica pokryta była błotem. Mając świadomość, że niedługo będę musiała wrócić i nakarmić Kamę, postanowiłam najpierw jeszcze się przebiec kawałek. Już po chwili pędziłam przed siebie, uważając by nie poślizgnąć się na błocie. Może i nie był to jakiś szaleńczy bieg, jednak mimo to, nie należał on do tych wolniejszych. Rytmicznie uderzałam łapami o wilgotną ziemię, szybko mijając różne rośliny.
Nagle przed sobą ujrzałam jakiś duży krzak naszpikowany ostrymi kolcami. Momentalnie zaczęłam zapierać się łapami, by na niego nie wpaść, jednak było bardzo ślisko i zatrzymanie się nie było zbyt łatwe. Na moje nieszczęście, albo i nawet szczęście tuż przede mną leżał niezbyt duży, ale twardy kamień. Potknęłam się o niego i mimo iż wylądowałam pyskiem w śniegu, to przynajmniej uniknęłam zderzenia się z kolczastym krzewem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz