Z każdym dniem podczas którego starałam się dawać z siebie wszystko na czas zróżnicowanych ćwiczeń, wolno zauważałam małe poprawy u siebie. Zwinne kroki i poruszanie się coraz lepiej mi wychodziło, stawało się to jakby nieodłączną częścią, co było wielki plusem. Różne swoiste zabawy okazywały się strzałem w dziesiątkę. Ale to jeszcze nie koniec, nie poprzestanę na tym.
Coraz częściej pozwalałam sobie zaspać, głównie po to, by podczas rozpaczliwego biegu aby zdążyć na swój harmonogram móc obserwować swoje coraz to nowsze wyniki pędu na wskazane miejsce. Przy tym sporadycznie słyszałam jak Wrotek dopinguje mnie z oddali podczas tych sprintów. Fakt, że zaczął wcześniej branie za siebie nie przeszkadzał nam w dążeniu do własnych celów, wzajemnie dodawaliśmy sobie otuchy, nawet jeśli nie znaliśmy swoich rozpisek ćwiczeń. Cóż, pewne rzeczy miały pozostać dla nas wzajemnie tajemnicą...
Stęknęłam kiedy próbowałam podnieść jeden ze znacznie cięższych pieńków. Zacisnęłam zęby wymuszając zwiększenie siły, kiedy to nagle podniosłam go niczym piórko.
-Goth, ja wiem, że to ty.- Odezwałam się. Czułam jego obecność za sobą.- Chcę to sama zrobić.
-Jak wolisz...- Po tym westchnął ale znikł podśmiewając pod nosem.
Pieniek znowu zrobił się strasznie ciężki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz