Gdy Kuraha i Wrotycz zaczęli się bić, trochę znużyłem się tą monotonną sytuacją. Co komu po tym, że zleje kolegę? No nie wiem, może to i fajne. Mi już znudziło się to trochę po tym, jak przed momentem przegoniliśmy stąd te zadufane szczeniaki z WSJ. W związku z tym postanowiłem oddalić się na chwilę od reszty i poszukać na własną łapkę. Niech się bawią jak chcą, potem do nich dołączę.
Odszedłem kilkanaście kroków i odwróciłem się. Jak wcześniej, walka trwa. A może jednak zawrócę i pomogę Wrotyczowi? Nie, czemu miałbym to robić. Nie zorientowałem się nawet, o co walczą. Może tym razem to Kuraś ma rację? No jak to, to nie możliwe. Wrotek jest przecież taki dzielny, upolował nawet kurę i pozwolił nam ją zjeść. Poza tym, to przecież mój przyjaciel, musi mieć rację.
Na tych jakże głębokich przemyśleniach zeszło mi kilka minut. Zapomniałem jedynie wyłączyć funkcji poruszania się do przodu na czas mojej nieaktywności myślowej. Zatrzymałem się dopiero, gdy kątem oka w zwieszonej głowie dostrzegłem pień drzewa, który zbliżał się do mnie z dużą prędkością. Ach, nie, to ja się zbliżałem. Na szczęście mój refleksss kobry pozwolił mi zatrzymać się tuż przed zderzeniem z dębaczkiem.
Popatrzyłem w górę. Niesamowicie wysokie to drzewo. Odsunąłem się o dwa kroczki, z niemal euforią zorientowawszy się, że roślinka maleje, gdy się od niej odsuwam. Otworzyłem pyszczek i przyglądałem się pniowi w otępieniu. Wtem, zastrzygłem uszami. To siostra i pozostali moi przyjaciele.
- Chodźcie, wyczujemy go - dał się słyszeć donośny głos Wrotycza - Kuraha, dawaj, nos przy ziemi! Co, nie umiesz?
- Odpierwiastkuj się, dobra? - odrzekł mu warkliwie głos Kurahy.
- No już, trzeba pomóc koledze!
- Poczekajcie - przerwała im Kama - jest tam!
- Zawilec, czemu się odłączyłeś? - zapytał Wrotycz, podbiegając do mnie wraz z innymi.
- Nie wiem - ziewnąłem nerwowo - za długo się kłóciliście.
- No widzicie, Zawilec dobrze to skomentował - odezwała się Palette - pogódźmy się wszyscy i skończmy waśnie.
- Jak sobie życzysz - uśmiechnął się do niej brat - skończymy tą rozmowę... kiedy indziej - spojrzał z ukosa na drugiego basiorka.
- A co teraz? - zapytała tymczasem Palette - co my jeszcze robimy na terenach WSJ?
- Dobrze się bawimy - odrzekł ponownie wilk - a jeśli nie, zaraz będziemy. Tak się akurat składa, że mam świetny pomysł na przygodę... - teraz jakby intensywnie coś kalkulując, spojrzał gdzieś wgłąb obcych terenów, na których byliśmy. Musiał jednak przerwać, bo Palette szturchnęła go w ramię i powiedziała:
- Hej, a jemu co się dzieje? - wydawało mi się, że wskazała na mnie. Potem w sumie przestało mi się wydawać cokolwiek. I chyba troszkę rozjechały mi się oczyyyyyyyyy
< Palette? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz