czwartek, 4 lipca 2019

Od Szkła - "Iskra w sennej osnówce", cz. 4 + 4 trening siły i zwinności

Nadal bardzo chciałem zostać śledczym, poczyniłem też już pewne starania w tym kierunku. Poznałem śledczych z Watahy Wielkich Nadziei, poczytałem trochę o przeszłych sprawach, zaznajomiłem z sposobem działania wszystkich służb porządkowych i bezpieczeństwa w pobliskich watahach. Byłem przekonany, że to wiedza, którą każdy strażnik śledczy powinien posiadać.
Aby jednak nie stać się monotematycznym, zacząłem zgłębiać również swoją wiedzę na temat ćwiczeń sprawnościowych i funkcjonowania całego wilczego aparatu ruchu i w ogóle, organizmu. Spodziewałem się, że nauka nawet podstawowych rzeczy zajmie mi sporo czasu, ale, co może powinno trochę mnie zdziwić, okazało się to wyjątkowo łatwe i ciekawsze, niż przypuszczałem... To również powinno przydać mi się kiedyś, w pracy.
Równowaga. Lubiłem się za to. Nie mogę powiedzieć, że lubiłem się bardzo, ale gdy wszedłem w okres intensywnego dorastania i osiągnąłem pewien stopień równowagi wewnętrznej, zdałem sobie sprawę, że bycie tym właśnie, małym, szarym Szkłem jest w zasadzie tym, co chciałem robić w życiu. I nagle okazało się, że byłem szczęśliwszy w swoim ciele, niż wcześniej przypuszczałem, że mógłbym być w jakimś wymarzonym, nieistniejącym. Bo ty byłem właśnie ja. Cała moja istota. Ta szarawa sierść i uśmiechnięte oczy.
- Każdy jest swoim najlepszym przyjacielem - mówił Mundus - musisz po prostu przekonać się, że wszystkie słowa, które słyszysz w głowie, należą do tego, czym jesteś. A wtedy to już szybko pójdzie, wypadałoby polubić kogoś, kto mówi i myśli to, co ty. To, co chcesz słyszeć. A nasze umysły są inteligentne. Nie pozwalają robić nam samym sobie krzywdy.
Mundurek. Mimo, iż znałem go na razie stosunkowo krótko, sprawiał wrażenie kogoś godnego zaufania, był zresztą pierwszą i jak na razie jedną z niewielu osób, z którymi utrzymywałem bliższy kontakt i chyba jedynym, kogo mógłbym nazwać przyjacielem. Byłem zbyt zalatany, żeby skupić się na znajomościach i życiu towarzyskim. Od świtu do późnego wieczora ćwiczyłem sprawność fizyczną, szkoliłem się, nabierałem wiedzy teoretycznej i praktycznej od starszych ode mnie, doświadczonych śledczych z WWN. Postanowiłem, że kiedy coś już osiągnę, postaram się na dobre rozpocząć walkę ze złem. A w międzyczasie będę szukał przyjaciół... zawsze chciałem jakichś mieć.
Pomimo, iż zajęć miałem dużo i praktycznie cały mój czas wypełniony był ćwiczeniami i nauką różnych dziedzin, które mogły przydać mi się później, były to jedne z lepszych miesięcy mojego życia. Trwało długie lato, także w moim życiu. Było uporządkowane i wypełnione tym, co dawało mi radość w czystej postaci. Byłem szczęśliwy.

4 trening siły i zwinności
Czy nie wspominałem już, że z każdym dniem, odkąd moim rozwojem fizycznym zajął się Mundurek, treningi zaczynały coraz bardziej przypominać oranie pięciohektarowego kawału pola w roli i chłopa i konia naraz? Tak? Świetnie, podtrzymuję to zdanie.
- Lecisz, lecisz, Szkiełko ty moje! - krzyknął, gdy lekko zwolniłem tempa. Zawsze zauważył, cholera jedna.
Dzień po poprzednim treningu, który był równie intensywny, co większość od czasu, gdy moim przewodnikiem sprawnościowym stał się Mundurek, obudziłem się trochę zmęczony. Zaowocowało to niezapowiedzianą, jednodniową przerwą w ćwiczeniach.
Mundurek opowiadał mi, że w teorii najlepsze podczas treningu są przerwy w regularnych odstępach, na przykład przez dwa dni w tygodniu, zawsze oczywiście te same dni. Według niego jednak nie jest to doskonałe podejście, ponieważ nasze organizmy nie mają przecież wyraźnego cyklu tygodniowego, a dobowy, lepiej więc stopniowo wydłużać okresy pozbawione przerw, a zamiast całkowitego braku ruchu wprowadzać łagodniejsze ćwiczenia, pozwalające zużyć nagromadzoną w mięśniach energię, a równocześnie dać im odpocząć. Będzie to bowiem, jak stwierdził, bezpieczniejsze i przede wszystkim bardziej naturalne. Mówił, że zazwyczaj wszystko, co naturalne, sprawdza się lepiej bo jest uwarunkowane istnieniem życia na ziemi i jego potrzebami. Poprawianie natury raczej nie przynosi niczego dobrego.
Przerwy to jednak nie wszystko, czego było mi trzeba. Nie mogłem ukryć, że przeszkadza mi brak obfitych posiłków, bo chociaż zazwyczaj nie głodowałem i mogłem żywić się tym, co upolowali moi przyjaciele w Watasze Wielkich  Nadziei, a było to najczęściej zdrowe, świeże i pożywne, to jednak czasem w zbyt małych ilościach, aby zaspokoić moje, wyjątkowo duże w okresie szybkiego wzrostu, ale i spotęgowane bardzo dużą ilością ruchu potrzeby.
- Nie ma takiego gieroja, który zawsze byłby w formie. Jesteśmy mięsem, krwią i workiem kości, który czuje. Sam rozumiesz - mój nauczyciel postanowił zamienić dzisiejsze ćwiczenia na krótki wykład i obiecał mi pomóc w polowaniu, abym wreszcie mógł się najeść.
- A więc?
- Takie życie wilka, z resztą nie tylko wilka. Musi być przyzwyczajony, zarówno on sam świadomie, jak i jego organizm, do tego, że jedzenia nie zawsze będzie w nadmiarze. Tak uważam - tłumaczył, gdy siedzieliśmy w cieniu sosnowych drzew, w pobliżu jakiegoś zagajnika - wtedy będzie działać aktywniej, radzić sobie, aby lepiej przystosować się do trudnych warunków. Wiesz, nasze organizmy są dużo bardziej plastyczne, niż się nam zazwyczaj wydaje. Mamy, zwłaszcza w ostatnich latach, międzygatunkową tendencję do roztkliwiania się nad nimi na wszystkie możliwe sposoby. A to je rozleniwia. Wiesz, jak ważny jest wapń dla kogoś tak młodego, jak ty, ale jeśli twój organizm dostanie go za dużo, pomijając problemy związane z przedawkowaniem, po prostu obniży jego wchłanialność. Będzie potrzebował więcej, i więcej. A jeśli notorycznie będzie miał lekki, bardzo nieznaczny niedobór, przystosuje się do efektywniejszego wykorzystania tego pierwiastka. A pomyśl o całych pokoleniach wychowanych na niedoborze. Będą stopniowo obniżały wymagania przyszłych pokoleń. Oczywiście może to pociągnąć za sobą inne konsekwencje, wynikające z ewolucji. Na przykład nieznaczne obniżenie ilorazu inteligencji populacji, bo nie da się ukryć, że im lepsze warunki do rozwoju życia, tym bardziej złożone formy może ono tworzyć. Dla mózgu mimo wszystko najlepsze jest doskonałe dożywienie. To właśnie formułuje znany wniosek, że najwłaściwszy jest złoty środek. A że niemal niemożliwym jest jego osiągnięcie, w dużej mierze z uwagi na zmienność nawet w obrębie jednego gatunku, każdy powinien mieć jakiś priorytet. Biologia Kształtowania dwa tysiące dziewiętnaście. Można by mówić i mówić.
- To wszystko jest takie... trudne - zmierzyłem ptaka zamyślonym spojrzeniem.
- Jednak bardzo logiczne, żeby stało się oczywiste, trzeba się tylko przyzwyczaić.

   C. D. N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz