Ale czy na pewno? Głos obcego wilka, który zabrzmiał
niespodziewanie u wejścia jaskini, okazał się bolesny i denerwujący niczym
ostrze noża przebiegające w poprzek czaszki. Brzmiąca w nim przesłodzona nuta
nie umniejszała tych cech. Byłam pewna, że już opuściliśmy tereny wrogiej
watahy. Samotnicy tak blisko granic? Wyglądało na to, że te nieznane przez nas
tereny są dość zatłoczone.
Przez moment chyba skuliłam się delikatnie, przypominając
sobie ostatnią, nazwijmy to w ten sposób, walkę, szybko jednak uświadomiłam
sobie, jakie to tchórzliwe zachowanie. Zganiłam siebie w myślach, po czym
obróciłam się w stronę wyjścia i podniosłam nieco głowę.
- Nie, nie wydaje mi się – rzuciłam głośno.
Na zewnątrz dało się słyszeć jakieś odgłosy zdziwienia, nie
wyglądało jednak na to, by nieznajomy przejął się moimi słowami i zechciał
podejść bliżej, by poprowadzić rozmowę. Podniosłam się więc i postąpiłam w
stronę wyjścia, koniec końców go jednak nie przekraczając.
- Idź stąd i daj nam spokój – powiedziałam do samca, który
wyglądał na młodszego ode mnie.
- Słucham? – zaśmiał się nerwowo, widocznie nie chcąc w tym
momencie wszczynać awantury – To moja jaskinia.
- W środku jest czysto, jakby dopiero co stanęła. Żadnych
śladów zamieszkania. Nawet jeśli aż tak bardzo dbasz o porządek, nijak nie da
się wyjaśnić braku twojego zapachu. Masz nas za głupich? Nie wiem, skąd
przybywasz, ale tu na pewno nie spędzisz nocy.
- Nie żartuj ze mnie! – widać było, że zaczął przejmować go
gniew – Nie możesz…
Błysnął kłami, choć mnie szczególnie to nie wystraszyło.
Nasza trójka była co prawda ranna i osłabiona, wciąż jednak mieliśmy oczywistą
przewagę liczebną oraz sprawność potrzebną, by w razie potrzeby obalić jednego
przeciwnika. Nieznajomy chyba też to rozumiał, bo na razie wstrzymywał się z
atakiem, grożąc tylko nie do końca pewnie. Po chwili odwrócił się, prezentując
rozmachany w gniewie ogon i, przeklinając nas pod nosem, ruszył w mroki nocy.
Posłałam stojącemu obok Zawilcowi, który chyba znacznie mniej niż ja spodziewał
się takiego zakończenia sprawy, krótkie spojrzenie, po czym bez słowa ruszyłam
w zajmowany do niedawna kącik jaskini. Położyłam się, kierując wzrok ku szaremu
sufitowi i pogrążając się powoli w lekkich, niewiele znaczących myślach,
wróciłam do zbierania sił.
Minęło trochę czasu. Kiedy obróciłam się i wyjrzałam przez
wejście, ujrzałam granatowe niebo spowite delikatną, błękitną poświatą, więc
mogło być parę godzin przed świtem. Zdecydowałam się wyjść na moment przed
grotę i zaczerpnąć świeżego powietrza. Postanowiłam przy okazji sprawdzić, czy
wilk, z którym niedawno się kłóciłam, nie kręcił się gdzieś po okolicy. Coś mi
mówiło, że nie odpuściłby tak łatwo.
<Zawilec?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz