środa, 10 lipca 2019

Od Blue Dream - "Zaginione jestestwo", cz. 2

Blue Dream
Kolejne potknięcie, w końcu musiał zakończyć się upadkiem. Od dziś, oficjalnie rozpoczęła treningi pod przewodnictwem matki, która stopniowo badała jej zdolności i wydolność organizmu. Miała co prawda zacząć o jakieś ludzkiej godzinie po stonowanym posiłku, jednak już przed świtem stała nad śpiącą Palette z szeroko otwartymi oczyma, jak zwykle pustymi. Tak właśnie niemal od świtu ćwiczyła. Kiedy się podniosła, jak gdyby nic, biała zarządziła przerwę.
-Usiądź i zjedz- powiedziała wskazując na miejsce przy sobie. Młoda bez słowa kiwnęła głową i wykonała zalecenie matki.
Nie czuła nic specjalnego, jakby reakcje organizmu były starte pod względem czucia. Jednak jej mama widziała jak jej ciałko reaguje na wysiłek. W zasadzie ciało Blue zdradzało to, czego ona tak jakby nie mogła odczuwać. jak można to bardziej przełożyć? Może wyobrażenie robota zaprogramowanego na pracę ale włożonego w kruche ciało. Będzie realizowało rozkazy, praktycznie nie zdając sobie sprawy ze swojego wycieńczenia, jednak postronne osoby będę mogły to dostrzec.
-Jak mi idzie, mamo?- Spytała się przed kolejnym kęsem królika.
-Masz długie łapy, naturalna szybkość i zwinność. To jeden z twoich głównych atutów fizycznych- powiedziała dorosła po wstępnych ćwiczeniach.- Na razie skupimy się na stronie fizycznej.
-Dobrze- powiedziała tylko.

Palette
Niemal do pory obiadowej trenowała córkę, by w końcu przekazać jej, że na dziś dość. Szczenię przyjęło to do wiadomości, po czym na propozycje matki, poszły nad wodę nieopodal, by młoda mogła się ochlapać. Dosłownie to zrobiła, po czym wyszła z tafli, czekając na kolejne wytyczne.
-Możesz wrócić do jaskini, odpocznij- przekazała trójogoniasta.
-Dobrze mamo- powiedziało kosmiczne szczenię kierując się do domu. Później, już pod wieczór, Kuraha wyszedł jej na spotkanie, gdyż wadera nie wracała do rodziny.
-Coś cie dręczy- powiedział widząc ją. Uśmiechnęła się lekko.
-Kiedy zacząłeś czytać ze mnie jak z otwartej księgi?
-Szczerze, to teraz strzelałem- uśmiechnął się. Usiadł przy partnerce obejmując ją w talii, na co ona oparła się o niego. Uśmiech mu częściowo zgasł.- Co się dzieje?
-Niepokoi mnie nasza córka-powiedziała wpatrując się w horyzont.- Nie powiesz mi, że nie zauważyłeś.
-Może taka jej uroda- podsunął. Uniosła brew w geście niedowierzania.
-Ze wszystkich wilków, jesteś ostatnim, od którego spodziewałabym się takich słów... Ale...
-Ale?
-Nie umiem tego jeszcze wyjaśnić. Ale coś mi nie gra w jej bycie i zachowaniu... Już byłam skora zrzucić winę na nasze geny- dodała pod nosem. Kuraha słysząc to, sucho się zaśmiał wsuwając nos w jej bujne włosy.
-Tak. Nie ma to jak zmiksować geny demona z naczyniem, które, tak przy okazji, całkiem skopało dupsko innemu demonowi.
Tutaj szczerze się roześmiała. Nie myślała, że przywołanie wspomnień o demonicznym narzeczonym, znanym jako Goth, spowoduje u niej śmiech. I to jeszcze przez Kurahę. Wtuliła się w ukochanego. Zdawała sobie sprawę, że rzadko ukazywała uczucia, jednak ten tu wilk jakoś zawsze potrafił dokonać mało możliwego i przywołać obraz żywej w uczuciach Paletki. Basior ucałował jej czoło, po czym przytknął swoje do jej.
-Nie martw się na zapas. Poradzimy sobie z tym z czasem. Zobacz ile już daliśmy radę dokonać- powiedział spokojnym tonem. Przymknęła oczy z uśmiechem.
-Masz rację. Wszystko małymi kroczkami. Damy sobie radę- powiedziała kojącym głosem po wzięciu głębokiego wdechu. Po tych słowach cofnęła lekko głowę by móc pocałować czule ukochanego.
-To moja Paletka- uśmiechnął się. Wstali.- Chodźmy, wracajmy do dzieci.
-Idź przodem, zaraz cię dogonię- zapewniła wadera. Basior kiwnął głową i zostawił ją w tyle.
Spojrzała w niebo za jednym zjawiskiem. Doszukała się pojawienia się zorzy. Poprosiła w duchu, aby jej bratanica, Serenity spotkała się z nią.

Serenity
Poczuła wewnętrzną modlitwę wilka o spotkanie. Lecąc w kierunku źródła prośby, wylądowała przy siostrze swego ojca. Ciotka, która oficjalnie zajęła się nią, lub bardziej chciała, stała z zamyślonym wyrazem pyska. Była to jej ważna persona, dlatego jej wygląd Strażniczki miał oczy koloru Palette.
-Witaj ciociu- przywitała się łagodnym tonem.- Chciałaś się ze mną spotkać?
-Witaj Serenity- odparła starsza.- Tak. Chciałabym cię prosić o przysługę.
-Tak? Na czym polegałaby?- Spytała się skrzydlata. Przez wzgląd na dobre serce ciotki i więzy krwi, z radością spełniałby w granicach swoich możliwości jej prośbę. Palette spojrzała jej w oczy.
-Możesz zaglądać dalej do snów i marzeń wilków, tak?- Przybyła kiwnęła głową.- Mogłabyś spojrzeć, co siedzi w głowie mojej Blue Dream?
Serenity zamilkła słysząc sens pytania. Oczywiście, że mogła, jakby odnalazła myśli młodej, bo zdawały się ukrywać przed nią. W zasadach strażniczych nie było mowy o takich wypadkach. Ale wiedziała, że to z troski o dziecko.
-Zobaczę, co mogę zrobić- powiedziała po chwili. Po tym jak kiwnęły głowami, Serenity znów zniknęła, a tymczasem Palette podążyła za partnerem do jaskini.

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz