Czułam przesuwającą się od mojej łopatki ku nadgarstkowi łapę wilka, miękką poduszkę zaopatrzoną w ostre pazury, zdolne z łatwością przecinać skórę i rozrywać mięśnie ofiar. Ignorowałam to, nie do końca wiedząc, jak zareagować. Czy to miał być flirt w jego wykonaniu? - przyszło mi do głowy, natychmiast jednak wyrzuciłam tę niedorzeczną myśl. Podniosłam wzrok i spojrzałam basiorowi prosto w przenikliwe, jaszczurze oczy.
— Przerzuciłeś się z patomorfologii na psychologię? - odpowiedziałam pytaniem, nie odpuszczając spojrzenia. Wreszcie sam Ruten je odwzajemnił. Spokojnie? Spokój to moje drugie imię. A na trzecie masz Notte. - podpowiedział usłużnie głos.
— To ciekawa propozycja. - odparł, poszerzając nieco swój zwyczajny uśmieszek. - Ale chyba mam lepszą. Nie masz ochoty na nocny spacer? Zawilec szuka jeszcze kogoś do stróżowania. - Ruten jako dobrowolny ochotnik zupełnie mi nie pasował, zapewne miał jedynie przekazać wieści. Ta wersja jednak również miała całkiem sporo wad. Cofnęłam kończynę spod jego łapy, kątem oka spoglądając na Ursala. To może być świetna okazja, a i młody się czegoś nauczy. Czemu nie, raz się żyje.
— Więc ma problem z głowy. - oznajmiłam, ruszając ku wyjściu. Wilk podążył w tym samym kierunku po mojej lewej stronie. Zachowywałam jak zwykle czujność przodków, bez zbędnego napinania mięśni, ale w pełnej gotowości, pozbawionej uciekania w rozmyślania, marzenia i plany. Niedźwiadek mruknął coś z tyłu, robiąc krok do przodu. Tym razem przytomność umysłu mi się opłaciła.
Wszystko wydarzyło się w błyskawicznym tempie, jak na filmie; zwolnienie kroku przez basiora, błysk metalu w jego łapie, gwałtowne uderzenie w bok, mój unik, skok w drugą stronę, bolesne zderzenie z ziemią, a w przypadku mojej głowy spotkanie ze skalną ścianą, kiedy przygniótł mnie ciężar bordowego osobnika. Chwyciłam prędko jego kończynę, odsuwając od siebie igłę. Warknęłam głucho, napierając z całej siły, lecz strzykawka nieuchronnie, milimetr po milimetrze posuwała się w moją stronę. W tym pojedynku byłam z góry skazana na porażkę. Zacisnęłam zęby jeszcze mocniej, wpatrując się w żółte oczy nieznające litości. Nie...nie! Przymknęłam powieki, cały czas jednak obserwując narzędzie i odpychając je od siebie. Ćwiczyłaś to tyle razy, przez tyle lat...czy te godziny naprawdę poszły na marne? Skup się. To nieważne. Teraz skup się. Czułam niemalże, jak światło wypełnia powoli moje źrenice. Pod wpływem emocji było to o stokroć łatwiejsze...
Nagle pysk basiora nade mną zniknął, płuca uwolnione spod ucisku żądały powietrza. Zaczerpnęłam głęboki wdech, szybko wstając i otrzepując się. Przeciwnik miotał się w uścisku mrocznej ręki, coraz bardziej zamykającej się. Ursal warczał groźnie ze środka. Potrząsnęłam łbem, z całej mocy usiłując zatrzymać proces. W końcu wilk przestał aż tak bardzo się szamotać. Okropny ból głowy i wściekłość przyćmiewały mi umysł, dłoń zaczynała się rozpływać. Jeszcze tylko chwila. Odsłoniłam kły, podchodząc bliżej.
— Powiedz mi, jakie mam powody, by cię teraz nie zabić?
<Ruten? Szach i mat XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz