– Vinys, skup się. Ta sierpówka zaraz zdechnie ze strachu.
Szczeniak odwrócił wzrok i warknął gardłowo. Nie potrafił tego zrobić, nie wiedział nawet jak się za to zabrać.
– To nie wyjdzie. Shino, naprawdę nie potrafię, nie wiem jak to zrobić.
Lis westchnął i zacisnął szczęki na szyi ptaka. Łapiąc go, poważnie uszkodził skrzydło, więc i tak nie miałby szans na przeżycie. Musiał zmienić taktykę.
– Zróbmy sobie przerwę – zaproponował.
W milczeniu mijali kolejne drzewa. Vinys wprawdzie wolałby wrócić na plażę, ale nie on podejmował decyzje. Coraz częściej zastanawiał się czy nie za bardzo polega na Shino. Nie widział jednak żadnej alternatywy, więc nic z tym nie robił.
Rozstali się wieczorem, gdy słońce zaczęło powoli znikać za horyzontem. Vin nie planował jednak wracać do domu, a przynajmniej nie tak szybko. Z utęsknieniem wyczekiwał chwili, gdy będzie mógł raz na zawsze opuścić rodzinną jaskinię. Nie żeby spędzał w niej dużo czasu, czy chociaż co drugą noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz