Zadane przez samicę pytanie bardzo dobitnie zdradzało, że
przybyła z odległego miejsca, w którym w dodatku mentalność mogła być zupełnie
inna niż ta tutejsza. Gdyby wcześniej nie wyśpiewała wszystkiego na jednym
wdechu, to właśnie po tych słowach zaczęłabym typować miejsce jej pochodzenia
jako coś egzotycznego i dalekiego. Mówiąc szczerze, tak mnie swoim pytaniem
zaskoczyła, że potrzebowałam chwili, żeby zastanowić się nad odpowiedzią, a
nawet mimo tego moje ostateczne słowa nie wydawały się jakoś szczególnie mądre.
- Czemu mnie o to pytasz? Poluj, gdzie chcesz. Jeśli ktoś
się przyczepi, powiedz mu to samo, co mnie, a jeśli będzie nachalny –
uśmiechnęłam się – Masz chyba komplet zębów.
Po minie wadery można było odgadnąć, że bardzo nie chciałaby
na razie uciekać się do krwawych rozwiązań, jednak ja ledwie dojrzałam tę
reakcję, zdążyły mnie bowiem pochłonąć myśli nad bardzo ważną sprawą. Jak na
jakiś czas zapomniałam o porannym nieudanym polowaniu, tak na słowa Norii nagle
zaburczało mi w brzuchu. Tylko na krótką chwilę wyobraziłam sobie soczysty
kawałek dziczyzny, jednak to wystarczyło, by obudzić we mnie dziwne uczucie
euforii, a wszystkie inne myśli zostały wyparte przez tą jedną. Czułam się
wręcz trochę otumaniona.
- Chyba pójdę z tobą – obejrzałam się jakby tęsknie w
kierunku, w którym, miałam nadzieję, szło się nad morze – Umieram z głodu.
Optymistycznie nastawiona do wszystkiego wilczyca nie miała
nic przeciwko temu. Postąpiłam do przodu, unikając w miarę możliwości stawiania
na ziemi jednej z przednich łap. Może to by nawet wyszło, gdyby nie fakt, że
nie chcąc zostać w tyle, musiałam się spieszyć. Nie dość, że wyglądałam
jakkolwiek komicznie, to obudził się we mnie ból, a zaraz za nim irytacja.
- Wszystko w porządku? – zapytała w końcu idąca obok mnie
wadera.
- Tak, miałam tylko taki mały wypadek – urwałam na chwilę,
by zebrać myśli – Pewnie dziwnie jest widzieć kulejącego medyka, ale na
niektóre rzeczy nie da się nic poradzić. Muszą przejść same.
Noria kiwnęła nieznacznie głową, a wraz z tym zapadło między
nami milczenie. Przez jakiś czas poruszałyśmy się po zielonym lesie, próbując
wytopić zwierzynę. Zapowiadało się jednak, że zajmie nam to jeszcze trochę
czasu, dlatego zdecydowałam się zadać pytanie, które od dłuższego czasu
kiełkowało w mojej głowie.
- Noria? – zaczęłam, chcąc przykuć uwagę towarzyszki –
Wspominałaś, że w twoim rodzinnym stadzie wilki mogą posiadać tytuły, które
będą definiować, jak należy się do nich zwracać. Nigdy się z czymś takim nie
spotkałam, a brzmi to trochę niepokojąco. Mogłabyś rozwinąć jakoś ten temat?
<Noria Wari’yel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz