niedziela, 21 lipca 2019

Od Etain CD Zawilca

Przekrzywiłam głowę, machając ogonem w sposób jakkolwiek nerwowy, a przynajmniej wyrażający spore zdziwienie i generalny brak zrozumienia dla sytuacji. Właśnie Zawilec, pomyślałam. Coś ty się taki wesoły zrobił? Czując na sobie spojrzenie samca, miałam ochotę fuknąć z irytacją. Pomysł na zaproszenie tutaj ciemnowłosego nieznajomego wydawał mi się niesamowicie głupi, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że od początku uważał on zajęte przez nas cztery ściany za swoją własność. Nie sądziłam, że z uśmiechem i swobodą ducha przyjąłby propozycję udzielenia mu gościny pod jego własnym dachem, prędzej wywiązałaby się z tego awantura. Szczególnie że nie byłam pewna, czy w tamtej sprawie rzeczywiście kłamał. Kiedy odnalazłam kryjówkę, byłam tak zmęczona i osłabiona, że, prawdę mówiąc, niezbyt dokładnie zbadałam otoczenie jaskini, a przeanalizowawszy moje obliczenia szans na to, że była już zamieszkana, każdy strateg zacząłby wołać o pomstę do nieba. Tak czy inaczej, miałam teraz dwóch przeciwko sobie. Dwójkę osób, która była bardzo chętna podzieleniem się schronieniem z osobnikiem, z którym niemal musieliśmy o nie wcześniej walczyć. Byli dorośli i mieli własny rozum, więc uznałam, że co ja im będę zabraniać podejmowania decyzji. W razie czego pewnie Mundus szybko zabije nieznajomego, pokazał już co nieco podczas poprzedniego starcia. Ja, szczerze mówiąc, tak czy inaczej planowałam przespać następne wydarzenia. Wzruszyłam głową.
- Chcecie, to go gońcie, ale ja tutaj zostaję.
Zawilec sprawiał wrażenie zadowolonego (od kiedy wyraża tyle emocji?), kiedy zerknął na Mundusa. W czasie krótkiej wymiany zdań, która nastąpiła potem, szary ptak zaoferował przeprowadzenie poszukiwań młodzika na własne skrzydło, na co ostatecznie przystał jego, zdawało mi się, najlepszy przyjaciel. Kiedy najchudszy z naszej trójki opuścił jaskinię, posłałam pozostającemu w niej towarzyszowi wściekłe spojrzenie, w myślach mówiąc, że może jeszcze pożałować własnej głupoty, po czym energicznie jak na miarę ostatnich dni położyłam się na boku twarzą zwróconą do kamiennej ściany. Silny głód potęgował we mnie uczucia zimna i nerwowości, dlatego chcąc pozbyć się tej bolesnej mieszanki, pogrążyłam się głęboko w myślach, z nikłą dozą świadomości trzęsąc tylko tylną łapą w górę i w dół, tak, że w równych interwałach uderzała o miękką podłogę.
Wkrótce rzadko zawodzący ptak powrócił z misji, także i tym razem kończąc ją sukcesem. Choć nie odwróciłam się na jego kroki, doskonale słyszałam tupot czterech łap tuż za jego plecami. Potem zresztą radosny, dość wysoki głos przywitał nas krótkim słowem. Pełen optymizmu Zawilec odpowiedział w podobnym tonie, ja natomiast uniosłam tylko w milczeniu przednią łapę.

<Zawilec?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz