Vin wstał skoro świt, przywitał się z obudzoną już częścią rodziny i wyszedł, zanim ktoś zdążył zadać jakiekolwiek pytanie. Większość swojego wolnego czasu, a jako szczeniak miał go sporo, spędzał na Polanie Życia, siedząc nad wodą. Mógł spokojnie obserwować zwierzęta czy inne wilki, jednocześnie będąc wystarczająco daleko od domu. W pewnym sensie czuł jakby tam nie pasował, z drugiej strony – obecność członków rodziny sprawiała mu w pewnym sensie psychiczny dyskomfort.
Nie mógł jednak siedzieć w miejscu do końca życia i dobrze o tym wiedział. A jeśli rzeczywiście chciał w przyszłości objąć jedno z wojskowych stanowisk, musiał zadbać trochę o tężyznę fizyczną. A przynajmniej tak twierdził jego ojciec.
Zaczął od przebiegnięcia krótkiego dystansu, żeby nie przeforsować się na starcie i sprawdzić swoją wytrzymałość.
– Na dzisiaj chyba wystarczy – stwierdził, kładąc się nad brzegiem rzeki. Mógł się przecież zdrzemnąć i wrócić do biegania po południu. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby tłumaczyć swoje lenistwo potrzebą snu w młodym wieku.
Nie mógł jednak siedzieć w miejscu do końca życia i dobrze o tym wiedział. A jeśli rzeczywiście chciał w przyszłości objąć jedno z wojskowych stanowisk, musiał zadbać trochę o tężyznę fizyczną. A przynajmniej tak twierdził jego ojciec.
Zaczął od przebiegnięcia krótkiego dystansu, żeby nie przeforsować się na starcie i sprawdzić swoją wytrzymałość.
– Na dzisiaj chyba wystarczy – stwierdził, kładąc się nad brzegiem rzeki. Mógł się przecież zdrzemnąć i wrócić do biegania po południu. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby tłumaczyć swoje lenistwo potrzebą snu w młodym wieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz