- To co? Mogę tu... tak...? - mizerny basior (bardziej mizerny, niż wcześniej mi się wydawało), który pojawił się w jaskini, wydawał się aż buchać entuzjazmem. Zamachałem ogonem. Nawet nie przypuszczałem, że nasze zaproszenie sprawi mu tyle radości. Od razu pokłusował na sam środek jaskini i zajął miejsce pod ścianą, mniej więcej pośrodku, między moim legowiskiem, a posłaniem Etain.
Mundurek, który pojawił się wewnątrz zaraz przed naszym nowym gościem i do tej pory stał przy wejściu do groty, śledząc każdy jego ruch, teraz szybko podążył za nim i za pomocą jakiegoś słabo czytelnego, ale mającego bez wątpienia wielką siłę gestu przesunął płochliwego wilka w moim kierunku, sam zajmując jego strategiczne miejsce. Przez chwilę poczułem się nawet trochę urażony widząc, że spycha go akurat na mnie, okazując zrozumienie dopiero gdy przypomniałem sobie, kto leży po drugiej stronie.
- Ty tam dalej - rzucił stanowczo i skinął głową w moją stronę. Basior podkulił ogon i posłusznie zbliżył się do mnie, nieśmiało kładąc się w bezpiecznej odległości. Nie wiedząc jak się zachować, również przesunąłem się trochę w stronę wyjścia, aby zostawić dla niego trochę miejsca.
- A więc opowiedz nam, skąd się tu wziąłeś? - zagadnąłem, gdy zapanowało milczenie, którego przez dłuższą chwilę nikt nie przerywał - tylko tak naprawdę.
- Jestem... wędrowcem - wzruszył ramionami - myślałem, że do wszystkiego można dojść przy pomocy pewności siebie, tak zawsze słyszałem.
- I dlatego chciałeś nas tutaj przywitać jak gości? - ziewnąłem, zdając sobie sprawę z tego, że zaczynam być nie dość, że głodny, to jeszcze zmęczony.
- Myślałem, że uwierzycie - stropił się - wiedziałem, że przybyliście tutaj niedawno.
- Skąd właściwie wiedziałeś? - wtrącił czujnie Mundus.
- Tak... mi się wydawało. Jakiś czas wcześniej mijałem was jak szliście w drugą stronę. No i w dużej mierze postanowiłem liczyć na szczęście.
- Wyglądamy na takich, co odmawiają gościny? - podrapałem się za uchem. Wilk lekko kiwnął głową, najpierw jakby potakująco, później w bok, na znak refleksji. W duchu mruknąłem z niezadowoleniem.
- Mogę się tu u was na dłużej zatrzymać? - zapytał z nadzieją i potoczył po nas wzrokiem - nie będę przeszkadzał.
- Niedługo będziemy wyruszać w dalszą drogę - zamyśliłem się - proszę, zostań, jeśli chcesz. A póki co, pora spać. Noc się zbliża.
W zasadzie nie było jeszcze późno, wieczór dopiero się zbliżał i słońce dopiero przecięło linię odległego horyzontu, ale byłem zmęczony, a Etain już chyba przysypiała.
< Etain? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz