Etain miała jednak nieocenione zdolności dyplomatyczne. Nie spodziewałem się, że wilk, którego spotkamy pod jaskinią tak szybko i bezboleśnie zdecyduje się pozostawić nas w spokoju. Noc przespaliśmy, a przynajmniej ja przespałem zaskakująco dobrze, wcale nawet nie przejmując się, że mój odpoczynek trwał już praktycznie całą dobę.
Kiedy obudziłem się następnego dnia, dopiero świtało. Poranek był nieco pochmurny, ale zapowiadało się na to, że niebawem nadejdzie słoneczny, nowy dzień. Być może z powodu długiego, regenerującego snu, a być może przez ostatnie godziny spędzone w suchej, przyjemnej kryjówce, miałem wyjątkowo dobry humor. Nie do wiary, jak niewygody mogą wyjść na dobre, gdy ich czas już minie.
Gdy tylko otworzyłem oczy, zwróciłem wzrok ku miejscu, w którym spodziewałem się zobaczyć Etain. Teraz jednak wadery nie było w grocie, a w dołku, który wygniotła w piasku przez noc, wylegiwał się mój przyjaciel. Zarejestrowałem jego obecność kątem oka, po czym ciężko podniosłem się ze swego miejsca, by wyjrzeć przed jaskinię, w poszukiwaniu naszej towarzyszki podróży. Na zewnątrz dało się wyczuć jej wyraźny zapach, najpewniej siedziała tam przez dłuższą chwilę. Ponieważ jednak nie dostrzegłem jej w pobliżu, doszedłem do wniosku, że znudziło jej się bezczynne trwanie i postanowiła rozruszać mięśnie po chłodnej nocy. Wróciłem do środka. Na odgłos moich kroków leżący nieopodal ptak otworzył oczy i przez dłuższą chwilę śledził moje ruchy spod półprzymkniętych powiek.
- Chyba musimy poczekać - zagadnąłem, nie będąc pewnym, czy czeka na jakieś moje słowa.
- A śpieszy nam się gdzieś? - mruknął.
- Czy ja wiem... raczej nie. Przyjmując, że to rzeczywiście niezamieszkana jaskinia.
- Wiesz, komu za to podziękować. A, właśnie, Zawilec - uśmiechnął się lekko - pamiętasz o kwiatach? Chyba jesteś temu komuś winien cały bukiet.
- Kwiatach - szerzej otworzyłem oczy. Przypomniałem sobie dopiero teraz.
- Zabawne uczucie, mieć przyjaciela gbura - zaśmiał się ściszonym głosem.
- A kto mi te kwiaty znosił? - burknąłem - jak kot zdechłe myszy...
- Wybacz, przyzwyczaiłem się do myślenia za ciebie. Z resztą nie przesadzaj, ważne, że Etain była zadowolona.
- Tak? Z tego, co pamiętam, najbardziej przypadł jej do gustu niecieciecierpek - tym razem już otwarcie zachichotałem, upewniając sie tym samym w przekonaniu, że tego dnia musiałem mieć wybitnie dobry humor.
- Możesz... proszę, do tego nie wracać?
- No dobrze, dobrze. Wiesz, mam wrażenie, że Etain wolałaby jakiś bardziej nieszablonowy prezent.
- Kwiaty dla płcj pięknej są dobrym prezentem nawet w dzień powszedni. Bardziej nieszablonowy możesz dać jej przy jakiejś szczególnej okazji. Na urodziny na przykład.
- Czemu nie... jeśli ty nauczysz się tekstu piosenki o krogulcu.
- E, znam go na pamięć. Etain chyba nie, i całe szczęście.
- Tak, czy inaczej - westchnąłem - miałem na myśli, że kwiatki są dla... - przez chwilę szukałem w pamięci odpowiedniego słowa, wreszcie w pośpiechu wybierając, zdaje się, najgorsze z możliwych - dla normalnych kobiet. Takich, co to lubią na przykład...
- Wchodzisz w strefę niebezpiecznych określeń. Lepiej wyłaź... - przerwał nagle Mundurek.
- Bo co?
- To, że za takie określenia najłatwiej w pysk dostać.
Fakt, już miałem ugryźć się w język, ale postanowiłem najpierw zawalczyć o swój honor.
- A od kogo niby? - chwiejnie stanąłem na czterech nogach czując, że moja godność została naruszona.
- A ode mnie - odrzekł szybko, po czym podniósł się i oparł na jednym skrzydle. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. W końcu zgiąłem kolana i powoli usiadłem z powrotem na ziemi.
- No dobrze, dobrze... przecież wiesz, że ja tak nie na serio...
- Lepiej dla ciebie, kobiety szanować - syknął.
- Szczególnie niektóre - nie wiem, co skusiło mnie do zażartowania jeszcze raz. Zazwyczaj nie robiłem tego w ogóle. Zaraz po tym jednak zreflektowałem się i uspokajającym tonem dodałem ciszej - nie, nie, masz rację. Etain jest po prostu, pod pewnym względem... wyjątkowa.
Nie minęła nawet minuta odkąd moje ostatnie słowa wybrzmiały, gdy na zwenątrz dało się słyszeć znajome kroki. Po chwili wilczyca weszła do środka.
< Etain? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz