poniedziałek, 22 lipca 2019

Od Etain - Siódmy trening siły

Dobrze wiedziałam, że tego dnia miałam odbyć ostatni z zaplanowanych treningów i chyba trochę mi to poprawiało humor. W kolejny z rzędu ciepły, wypełniony słońcem dzień, przedzierałam się przez las, nucąc pod nosem jakąś skoczną melodię.
W pewnym momencie, gdy pokonywałam mało przyjemne zarośla, moje uszy wypełnił nagle dziwny, niski dźwięk. Urwałam piosenkę, by zebrać w sobie czujność i gotowość, a jednocześnie dojrzeć źródło hałasu. Pierwsze przeczucia okazały się być prawidłowe. To niedźwiedź! Wielkie, brunatne zwierzę wyłoniło się nagle z zielonej gęstwiny.
W pierwszym momencie stanęłam jak wryta. Szybko zdecydowałam się wycofać się i wrócić do własnych zajęć, ale jakiś głos w mojej głowie wyraził nagły sprzeciw. Może to zbyt wielka pewność siebie, może poczucie siły po idących w miarę gładko treningach, jakie odbywałam przez ostatni tydzień, coś kazało mi zapolować na ogromną zwierzynę.
Zwinnym ruchem pomknęłam tuż przed oblicze niedźwiedzia, a ten, rozgniewany tak zuchwałym czynem, zamachnął na mnie łapą. Uniknęłam ataku, mknąc szybko do tyłu, by wgryźć się w nogę zwierzęcia. Rozległ się ryk bólu, a ja momentalnie wypuściłam z pyska kończynę, by uchronić się przed kolejnym atakiem pazurami. Zwierzę zaszarżowało na mnie, a moim jedynym pomysłem okazał się skok na plecy napastnika i wściekły atak na kark. Choć zdążyłam poczuć krew na języku, tam dosięgła mnie ostro zakończona łapa. Zepchnięta ze swojego miejsca, upadłam na ziemię, krwawiąc z boku. Nim nadeszło kolejne uderzenie, udało mi się podnieść. Ruszyłam biegiem do przodu, szybko jednak dotarło do mnie, że nie miałam szansy na ucieczkę. Co mi pozostało? Niewiele myśląc, skorzystałam z mocy kamuflażu. Kolory lasu zafalowały na moim ciele, co wyraźne zdezorientowało zwierzę. Pomknęłam do drugiej z tylnych łap, gdzie zostałam szybko odepchnięta mało bolesnym kopnięciem. Następnym moim ruchem okazał się być śmiały atak na szyję zwierzęcia poprowadzony z boku. Cierpiący osobnik strącił mnie z ciała uderzeniem łapy, rozcinając moją skórę w kolejnym miejscu.
Oboje dyszeliśmy z bólu i ze zmęczenia. Kończmy tę zabawę, pomyślałam. Kolejny raz skorzystałam z magicznych umiejętności dających mi niesprawiedliwą przewagę. Dwie drewniane włócznie przeszyły ciało przeciwnika. Szybko opadł na ziemię.
Choć śpieszyło mi się do powrotu, by w swojej jaskini opatrzyć otrzymane rany, to najpierw zbliżyłam się do niedźwiedzia, dzierżąc zazwyczaj noszone ze sobą ostrze. Rzadko miewałam dostęp do niedźwiedziego truchła, powinnam więc wykorzystać tę okazję.

Gratulacje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz