Tym razem obudziłam się prawie że ze wschodem słońca. Niebo było trochę zachmurzone, ale podświetlone na fioletowo i pomarańczowo kłęby świadczyły o wczesnej porze. Mój towarzysz spał jeszcze smacznie w kącie. Na dźwięk potrąconego przeze mnie kamyka przekręcił się tylko na drugi bok z cichym mruknięciem. Wyszłam przed jaskinię i usiadłam centralnie przed wejściem. Moja grota znajdowała się na uboczu, nie musiałam się martwić, że ktoś wyskoczy w pobliżu. No, może tylko Ruten ze strzykawką. - uśmiechnęłam się lekko.
Postanowiłam rozpocząć dzień właśnie od treningu mocy. Westchnęłam, wzięłam głęboki wdech i wydech, analizując docierające do mojego nosa zapachy. Zając. Ćwierkający ptak. Żywiczna woń lasu. Utkwiłam spojrzenie w dziupli wydrążonej w jednym z drzew i zmrużyłam lekko oczy, skupiając się z całej siły na zadaniu. Liczy się tylko tu i teraz. Powoli moje powieki opadały coraz niżej. Zamknęłam je całkowicie i...musiałam od razu zrezygnować. Nie dziś takie fanaberie. Przez chwilę miałam wrażenie, że mroczna substancja się materializuje, ale pewnych efektów nie było widać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz