Azair stał z Iryd pod rękę, czekając na przyjaciela. Gdy w tłumie pojawiła się bordowa czupryna, zamachał wolną dłonią.
— Ruten, to Iryd. Iryd, to Ruten — przedstawił ich sobie, gdy ten się zbliżył.
— Miło mi — mruknął mężczyzna, lustrując wzrokiem dziewczynę.
— Dygnęłabym, ale boję się, że się przewrócę — zaśmiała się Iryd. — Mam dwie lewe nogi.
— No, w każdym razie... — Ruten zwrócił się do Azy. — To ona ma nam pomóc?
— Jest telepatką — wyjaśnił Azair. — Jest w stanie przejrzeć umysły ludzi dookoła i znaleźć wśród nich naszą zgubę.
Ruten przyjrzał się dziewczynie. Wyglądała normalnie, poza tym, że wzrok miała wbity prosto przed siebie.
— Więc na co czekamy? — rzucił bordowowłosy.
— Jeszcze raz, jak wygląda ta laska? — spytała Iryd.
— Nie wiemy dokładnie — mruknął Aza. — Ale ma "zmieniające się oczy", cokolwiek to znaczy.
— Spróbuję — oznajmiła Iryd wesoło. — Ale trzymaj mnie, bo mogę się przewrócić.
Iryd
Dziewczyna oparła się o Azę, wbijając lekko paznokcie w jego ramię dla lepszego oparcia. Podczas używania mocy na tak dużą skalę często traciła kontakt z rzeczywistością, a przy tym równowagę.
Oczyściła umysł z myśli, otwierając się na wszystkich dookoła. Ludzi było tak dużo, że wbiła paznokcie mocniej.
Najpierw przeszła do tego czarnowłosego mężczyzny stojącego w wejściu do sklepu z ubraniami. Przejęła go na chwilę i rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu dziewczyny ze zmieniającymi się oczami.
Na chwilę pozwoliła sobie po prostu się rozejrzeć. Uwielbiała te momenty, kiedy mogła po prostu... Patrzeć.
Ale misja misją, więc, nie zauważywszy nikogo niezwykłego, przeszła do umysłu starszej pani w futrze, parę metrów dalej. Rozejrzała się ponownie.
Teraz jasna blondynka na ruchomych schodach.
Dalej nic.
Kolejne osoby nie dawały żadnych rezultatów, aż natrafiła na niebieskowłosego mężczyznę o azjatyckich rysach, siedzącego naprzeciwko pracownicy jakiegoś sklepu, sądząc po plakietce przyczepionej do koszulki. Jej oczy co jakiś czas zmieniały odcień.
Z żalem wróciła do siebie.
Z powrotem nasz białowłosy zbrodniarz
Azair przeniósł Iryd na ławkę w momencie, gdy ta straciła grunt pod nogami. Objął ją w pasie, po czym posadził na ławce. Wyglądała, jakby była zwykłym manekinem. Po jakimś czasie jej twarz odzyskała kolory, a ona sama uniosła rękę, żeby poprawić sobie włosy.
— Na dole, w kawiarni, jakiś facet, który wygląda trochę jak ten wasz Mundus, rozmawia z dziewczyną pasującą do waszego opisu — oznajmiła, gdy wzięła łyk swojej już zimnej kawy.
Azair spojrzał na Rutena, Ruten na Azaira.
— No — odchrząknął białowłosy. — Dziękujemy, Iryd. Będziemy już szli.
Ruszyli więc do schodów, gdy Iryd zawołała Azę.
— Czy... Czy nie chciałbyś czasem mojego numeru? — zapytała cicho, rumieniąc się. — Wiesz, na wszelki wypadek...
Aza wzruszył ramionami. Iryd mogła się kiedyś jeszcze przydać, wpisał więc podyktowany przez nią numer do kontaktów w swoim telefonie, po czym ruszył za Rutenem.
Zeszli na dół i dosyć szybko znaleźli Mundusa, flirtującego w najlepsze z kociooką dziewczyną.
Podeszli bliżej.
Ona jednak nie wyglądała na taką, której szukali. Owszem, z bliska jej oczy zmieniały kolor, ale tu nie chodziło chyba o to. Demon powiedział, że rozpoznają ją od razu, a skoro trzeba było jej się przyjrzeć...
— No, kolego, dobrze, że cię w końcu znaleźliśmy — oznajmił Azair, kładąc dłoń na ramieniu Mundusa. Dwójka natychmiast przerwała rozmowę, spoglądając na niego ze zdziwnieniem. — Przykro mi, że musimy przerwać rozmowę z twoją jakże uroczę towarzyszką — tu skinął głową w stronę kociookiej. — Ale obiecaliśmy przecież prezent twojej narzeczonej, a jeszcze nic nie mamy.
Azair aż zaśmiał się w duchu, widząc, jak na słowo "narzeczonej" uśmiech na twarzy kociookiej zbladł.
Ruten w tym czasie podniósł wzrok na sąsiednie stoliki i zamarł. Przy ścianie siedziała ubrana w skąpą, czerwoną sukienkę czarnoskóra dziewczyna z bujnymi, szkarłatnymi włosami. Uśmiechała się do niego zalotnie, a jej oczy...
Zmieniały się co sekundę. Raz były wąskimi, piwnymi oczami Azjatki, raz wielkimi, brązowymi oczami jak u jelonka, a raz normalnymi, zielonymi oczami Europejki. Nie sposób było zliczyć.
— Aza, idziemy — rzucił, manewrując między stolikami, żeby ją złapać. Ona jednak wstała i rzuciła się do wyjścia.
Bordowowłosy rzucił się za nią w pościg, za nim pobiegł też Aza, widząc, kogo goni. Mundus rzucił kociookiej przepraszające spojrzenie i również pobiegł za nimi.
< Ruten? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz