piątek, 19 lipca 2019

Od Rutena CD Azaira Ethala - "Motyl Nocny"

Ruten
Na sam dźwięk słów Azaira coś drgnęło wewnątrz mnie. Poczułem przyjemny dreszcz rozchodzący się po moim grzbiecie i wokół serca. Pierwszym, co planowałem zrobić, było oczywiście wykombinowanie sobie jakichś narzędzi, celebrując każdą chwilę, w której mogłem używać ich tak, jak zawsze chciałem móc. Pobrać krew jedną ręką, nie musieć uważać na rękojeść noża wyślizgującą się spomiędzy palców. Podniosłem dłoń, czując, że na czymś ją zaciskam. Nożyk. Hm, mało oryginalne. Jeśli chcieliśmy w czymś doskonalić się podczas tego zadania, można było zająć się na przykład sztuką. Przez myśl przebiegła mi opcja użycia piły, najlepiej mechanicznej. Ludzka wycinanka, to byłoby nowatorskie. Już wyobrażałem sobie fragmenty skóry Azaira, porozwalane po całym pokoju, trzęsące się niczym kolorowe tasiemki jelita. Może jakieś kosteczki przykryte rozpływającą się po całej podłodze posoką. Ładnie poprzecinane żebra tworzące wokół ciała coś na kształt ramy.
Nie. Żeby wyszło ładnie i zgodnie z pierwotną wizją, mój obiekt musiałby pozostawać zupełnie nieruchomy, a najlepiej choć trochę sztywny. A na to niestety, zważając na sytuację, liczyć nie mogłem.
- No dobrze - westchnąłem, układając w głowie plan działania i zwróciłem się do stojącego obok Mundusa - najpierw ty, zrób co musisz, żeby wyrobić swoją normę, a ja zajmę się resztą.
- Tak bardzo chciałbym zrobić z tobą przynajmniej to samo... - ten popatrzył na nasz cel tęsknym wzrokiem - ale w sumie po co, jeśli mogę sprawić ci ból paprania się we flakach?
Odwrócił się, biorąc do ręki niewielkie urządzenie leżące na stole.
- Co to jest? - zapytałem, zupełnie nie mogąc sobie przypomnieć, czy widziałem już gdzieś podobny sprzęt.
- Paralizator - wzruszył ramionami i bez ostrzeżenia przyłożył go do brzucha Azaira. Dał się słyszeć trzask, nasza ofiara zgięła się w pół i wykonała jakiś nieskoordynowany ruch, mający pewnie na celu odepchnięciem od siebie broni. A może był to po prostu ogromny skurcz.
- Tak krótko? - zapytałem, gdy Azair chwiejnie oparł się o ścianę i zaczął podnosić.
- Nie, skąd - Mundurek powtórzył czynność - pomału, niech jeszcze wstanie. Niegroźnie to wygląda, prawda? - uśmiechnął się - chcesz sprawdzić?
- Daruję sobie - cofnąłem się gwałtownie - ile maksymalnie może trwać, zanim padnie?
- Dosyć długo - kiwnął głową - widzisz, można jeszcze tutaj - zmienił miejsce działania, przykładając urządzenie tym razem do gardła Azaira. Dał się słyszeć stłumiony krzyk - albo... a z resztą, wszystko w swoim czasie. Zwiększam napięcie i nasz przyjaciel nie podniesie się z ziemi o własnych siłach.
Wykonał teraz długi ruch, który wprowadził ciało przed nami w stan drgawkowy. Przyglądałem się temu uważnie. Urządzenie było ciekawe, a jednocześnie nie pozostawiało śladów na ciele. Warto byłoby zaopatrzyć się w coś podobnego, kiedy wrócimy już do naszego świata. Tylko skąd je tam wziąć?
- Chyba już wystarczy - Mundurek podniósł rękę obiektu naszego zajęcia, by następnie pozwolić bezwładnie upaść jej na ziemię - bo tobie nic nie zostanie.
Pomysł z piłą w sumie nie był zły. Koniec końców postanowiłem jednak chęć poznania ludzkiego organizmu okazała się zbyt silna i postanowiłem wykonać prosty przekrój. Powiedzmy, pięcioczęściowy. Mogło wyjść trochę nieestetycznie, ponieważ przed wykonaniem czegoś takiego powinno się ciało najpierw dostatecznie schłodzić i usztywnić, jednak nie mieliśmy na to czasu. Postanowiłem więc skorzystać z tego, co już mamy. Kiedy w moich rękach pojawiła się piła, zacząłem ciąć. Od nóg, najpierw każdą na pół. Nie byłem pewien, czy Azair po pierwszej części doświadczenia wciąż był w stanie dokładnie czuć każdy mój delikatny ruch. Miałem nadzieję. Brał przecież udział w czymś tak uroczystym.
Kiedy żarówka oświetlająca pokój zaczęła gasnąć, na moment zrobiłem sobie krótką przerwę w pracy. Do rozdzielenia została mi już praktycznie tylko głowa, nadal łącząca pozostałe, rozpłatane fragmenty ciała.
- A gdzie bliskość z ofiarą, gdzie energia przepływająca z jednego ciała do drugiego - z rozmarzeniem zmrużyłem oczy - ależ ty wrażliwy. Dasz radę zadać ból tylko na odległość?
- Powiedziałeś to, używając piły.
- To wyjątkowa sytuacja, zazwyczaj robię to inaczej. A ciebie chyba nigdy jeszcze nie widziałem... boisz się? Może mogę ci jakoś pomóc? - zaśmiałem się.
- Niezupełnie - odrzekł ściszonym głosem - coś sobie kiedyś obiecałem. Teraz jak zawsze odwracam kota ogonem... ale widzisz, ręce mam czyste, podczas gdy wy zaplamiliście  swoje  krwią.

A tymczasem nasi przyjaciele w WWN
- Nie ma nic, nic nie ma - warczał bezsilnie Silwestr, siedząc nad martwym, częściowo już rozłożonym ciałem bezimiennego staruszka. Ach, gdyby tylko mógł, zabiłby go chyba jeszcze raz. Za swoje męczarnie. Ślęczał nad nim czwarty dzień. Ile można?
- Co ty tam brzęczysz? - gdy Brus pojawił się wewnątrz niosąc za sobą swoją chaotyczną egzystencję. Analityk śledczy drgnął.
- Weźcie sobie to truchło i zakopcie w jakimś dole - odrzekł cierpko - wiesz, że zawsze staram się spełniać swoje zadania jak najlepiej, ale tego już mam dosyć. Może przyczyna tych dziwnych obrażeń jest prosta, tyle, że nie potrafimy na nią wpaść? I po co rozgrzebywać coś prostego, kiedy można zająć się czymś innym?
- Można, można - przytaknął niechętnie śledczy - to co, bierzemy go?
- Ta. Ale zróbcie to sami ze Szkłem, ja muszę odpocząć. Siedziałem do późna, mam dosyć. Naprawdę, mam dosyć - mruknął i smętnie powłócząc nogami wyszedł z jaskini.

Kiedy sprawa była już załatwiona a staruszek znalazł się wreszcie pod ziemią, w miejscu, gdzie powinno zaznać spokoju ciało każdego martwego wilka, dwa basiory stały jeszcze przez chwilę w zamyśleniu, przypominając sobie wydarzenia ostatnich dni.
- To co? - zaczął Brus - sprawa nierozwiązana?
- Na to wygląda - mruknął Szkło. Szkoda, że tak miało skończyć się jego pierwsze śledztwo.
Jedyne, co mógł zrobić, to zapamiętanie tej sprawy z nadzieją, że jeszcze kiedyś do czegoś się przyda. 

< Azair? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz