Uderzył ją łapą w pysk, aż ją odrzuciło.
Nagle zaczęły zalewać go jej wspomnienia.
Hadelle, nieco młodsza, stała przed wielkim wilkiem, waderą. Posadzka była chyba zrobiona z chmur.
— Rozmawiałyśmy o tym, Hadelle — odezwała się Wielka Wadera. Jej pysk był w cieniu; Aza nie był w stanie jej zidentyfikować.
— Wiem, ale musiałam się ich pozbyć. Przeszkadzały jej w spokojnym śnie — wyjaśniła Hadelle, szybko wyrzucając z siebie słowa.
— Nasz kodeks wyraźnie tego zabrania. Żaden sen nie może zostać skalany morderstwem.
— To nie było morderstwo! — prychnęła Hadelle. — To nawet nie była istota myśląca. To był demon.
— Nie jesteś od tego — przypomniała jej łagodnym tonem Wielka Wadera.
— Moim Przeznaczeniem jest niszczyć to, co niszczy nasz świat — wyrecytowała Hadelle pewnie.
Hadelle oddała mu, popychając go całym ciałem na ścianę. Azair stęknął głucho, gdy uderzenie pozbawiło go tchu, ale zaraz się pozbierał i zrobił unik w bok, zanim wadera zdążyła ugryźć go w kark. Sprzedał jej mocne uderzenie w tył głowy, po czym ugryzł ją w gardło i zaczął szarpać głową na boki. Hadelle zawarczała gniewnie i próbowała odepchnąć go łapami.
— Hadelle, dopuściłaś się haniebnego czynu — zagrzmiała Wielka Wadera, a stworzenia siedzące wokół niej wydały pomruki aprobaty.
Hadelle stała przed środkiem półokręgu.
— Z twojej winy i przez twoje chorobliwe poglądy zginął dziś jeden z naszych — odezwał się Wielki Wąż, siedzący po prawej Wielkiej Wadery.
— To jego wina! — krzyknęła Hadelle, robiąc krok do przodu. — On dał się splugawić demonom! Musiałam go zabić!
— Nie — zaprzeczyła Wielka Wadera. — Musiałaś przyprowadzić go tutaj, gdzie wydobyto by z niego demoniczne opętanie.
— Nie da się zrobić czegoś takiego! — prychnęła wadera. — Raz splugawiony, na zawsze będzie tylko podistotą! Ja go tylko uwolniłam!
— Za twój czyn — odezwała się Wielka Łania. — Zostajesz skazana na wygnanie.
Hadelle wydała z siebie cichy jęk cierpienia.
Azair szarpał skórą Hadelle, aż ta nie przestała drapać go pazurami. Potem zacisnął zęby na jej gardle i nie puszczał. Wadera krzyknęła, odpychając go tylnymi nogami. Kawałek jej sierści został Azie w pysku, wypluł je więc.
Hadelle z okrzykiem rzuciła się na niego i złapała go za szyję, przygważdżając do podłogi.
— To nie przeze mnie jesteś taki. To nie przeze mnie nie mogłam cię dotknąć w twoich snach. To przez twojego dziadka i jego parszywe geny teraz jesteś zanieczyszczony. Ale spokojnie, ja ci pomogę. Z przyjemnością cię zabiję! — wykrzyczała.
Azair jednak nie mógł na to pozwolić. Wyswobodził się z jej uścisku i popchnął ją na ziemię, po czym zaczął ją dusić.
— Kto to jest? — odezwał się wilk, stojąc nad Hadelle.
Wadera leżała w trawie, obolała. Dotknęła łapą swoich pleców, gdzie ziały dwie otwarte rany po skrzydłach. Zajęczała z bólu, a łzy popłynęły po jej policzkach.
— Medyka! — zawołał inny wilk.
Zajęli się nią i ustalili, za jej zgodą, że dołączy do ich watahy. Na razie miała poczekać, aż zostanie przydzielona do odpowiadającego jej stanowiska.
Szybko okazało się, że, ogarnięta niezrozumiałym cierpieniem i słaba, nie jest w stanie robić niczego. Na medyka się nie nadaje, na wojownika tym bardziej. Nie chce uczyć szczeniąt, nie jest w stanie sama zdobywać pożywienia. Została więc zdegradowana do roli piątego koła u wozu, z nadzieją, że w końcu zdechnie gdzieś po drodze.
Była bezużyteczna.
Hadelle na początku broniła się, wiła, szarpała, ale nie była w stanie wyswobodzić się z uścisku.
Jednak mięśnie w końcu jej zdrętwiały, ją opuściły siły i wydała ostatni dech.
Azair, dysząc ciężko, odsunął się od niej.
Gdy chwilę odpoczął, zarzucił sobie martwe ciało na plecy i wyszedł z jaskini. Skierował się do jaskini Bety.
— O bogowie! — wymamrotał Beta, widząc, jak Aza kładzie trupa pod ścianą. — Co się stało?
Azair wszystko szybko mu streścił.
— No, no... — westchnął basior.
— Mam takie pytanie... — zaczął biały wilk. — Nie macie tu czegoś ostrego? I jakiej torby?
Spędził w Watasze Złotej Łani jeszcze parę dni, żeby wyleczyć się z ran zadanych mu przez Hadelle.
Z Iryd rozstał się na terenach jej watahy, po czym wrócił do siebie.
Nie fatygując się nawet na pukanie, wszedł do jaskini Zawilca, po czym zdjął torbę i rzucił ją pod nogi Alfy. Wypadła z niej odcięta głowa Hadelle i potoczyła się, aż nie zatrzymała na łapie basiora.
— Sprawa rozwiązana — rzucił Azair.
< Zawilec? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz