sobota, 27 lipca 2019

Od Azaira Ethala CD Rutena - "Motyl Nocny"

Azair spojrzał na Rutena i wzruszył ramionami. W zasadzie innych opcji nie mieli.
Przepychając się między ludźmi (były chyba jakieś wyprzedaże, bo ludzki mózg Azy nie mógł sobie przypomnieć, żeby w zwyczajny dzień w galerii handlowej były takie tłumy), ruszyli we wskazany przez malarza korytarz.
Chociaż... Z jednej strony było to chyba za proste. Dziewczyna miała akurat ukrywać się tam, gdzie dziwnym sposobem przeniosło ich od razu? To szansa jedna na milion. Ewentualnie jedna na nieskończoną ilość, bo tyle akurat prawdopodobnie było wymiarów.
Coś się jednak nie zgadzało. Dziewczyna miała mieć "dziwne oczy". Przez dziwne rozumieć należało niecodzienne, skoro dzięki nim mieli ją rozpoznać. Tylko że... Tylko że to nie były nietypowe tęczówki. Kocie źrenice miała średnio jedna siódma aktualnie będących w galerii. Co mogłoby znaczyć, że albo biegną za niewłaściwą dziewczyną, albo malarz zbyt zwyczajnie ujął jej oczy.
Aza miał niepokojące wrażenie, że chodzi jednak o tą pierwszą opcję.
W odgałęzieniu, które wskazał im mężczyzna, znajdowały się dwa sklepy sportowe, jeden sklep z herbatą i kawą oraz jedna kawiarnia, oblegana przez modnie ubrane dziewczęta w wieku nastoletnim oraz ruchome schody, prowadzące na wyższe i niższe piętro. Mężczyźni popatrzyli po sobie.
— Mundus jest na dole — zauważył Ruten. — Zrobimy więc tak: ja idę na górę, a ty przepatrz ludzi tutaj, może będzie w tym tłumie.
Aza kiwnął głową i ponownie się rozdzielili.
Białowłosy stanął w kolejce, tuż za drobną dziewczyną o fioletowo- błękitnych włosach, trzymającą w ręce białą laskę. Na szyi miała złoto- pomarańczową chustę, a jej niebieska sukienka falowała w rytm, jaki nadawała jej tupiąca lekko do nieobecnego rytmu noga.
Mężczyzna miał wrażenie, że skądś zna tą osobę... Odchrząknął więc nieco.
— Iryd? — zapytał cicho.
Dziewczyna obróciła się do niego, ukazując jasnoniebieskie tęczówki.
— Znamy się? — zapytała. — Nigdy wcześniej nie słyszałam twojego głosu.
Azair pomyślał, że to dobrze się składa, że ją znalazł. Dzięki jej umiejętnościom ich poszukiwania mogły być o wiele szybsze.
— Znaliśmy się, ale nie tutaj — odparł tajemniczo.
— Niech zgadnę, chodziłeś ze mną do liceum?  — prychnęła ze śmiechem Iryd. — No, kim jesteś?
— Nazywam się Azair — przedstawił się białowłosy.
— Słuchaj, głupie pytanie... Ale mogę dotknąć twojej twarzy? Może pamiętam twoje rysy — zasugerowała cicho.
— Jasne — odparł. Wszystko jedno, byleby pomogła im w poszukiwaniach.
Już po chwili poczuł jej delikatną dłoń na swoich policzkach. Zadrżał. Uczucie było nieprzyjemne, prawdopodobnie dlatego, że nie przepadał za ludzkim dotykiem. Naga skóra wydawała mu się... Dziwna.
— Nie, nie kojarzę cię — mruknęła ze smutkiem Iryd.
— Cóż, nieważne. Mam do ciebie prośbę. — Azair od razu przeszedł do sedna. — Ja i moi przyjaciele szukamy kogoś. Wiem, jakie masz umiejętności i chciałbym, żebyś nam pomogła. Co ty na to?
— Nie ma problemu — odparła pogodnie fioletowowłosa. — Ale poczekaj moment, dobrze? Kupię sobie kawę.
Po chwili oboje siedzieli na ławeczce na środku korytarza, a Aza tłumaczył Iryd, kogo szukają i dlaczego. Ogólnie wyjaśnił jej całą sytuację.
— Czyli mówisz, że jesteście z innego wymiaru, hm? — zapytała, gdy skończył.
— Tak. Tam inaczej mija czas, więc prawdopodobnym jest, że tutaj po prostu jeszcze się nie spotkaliśmy — oznajmił.
Nagle dotarła do niego myśl. Skoro jeszcze nie zna Iryd, to zapewne jest przed akcją wyjaśniania samobójstwa Ojca, co znaczy, że... On może jeszcze żyć.
Aza potrząsnął głową. Nie czas teraz na to.
— Jeśli chcesz, możesz zajrzeć mi do wspomnień — zaproponował. — Przekonasz się, że mówię prawdę.
Dziewczyna, już kompletnie niezdumiona jego znajomością jej mocy, kiwnęła głową i spojrzała mu w oczy (co było nieco dziwne, zważywszy na to, że była niewidoma), rozszerzając powieki. Po chwili spuściła głowę.
— Nie kłamiesz — oznajmiła. — Dobrze więc, prowadź do tych swoich przyjaciół, zobaczymy, co da się zrobić.
Azair wstał z ławki, podając jej ramię, żeby mogła się o niego oprzeć, po czym odruchowym ruchem wyciągnął z kieszeni telefon. Wzdrygnął się na ten ludzki odruch, ale odblokował go i zerknął w kontakty.
Na pierwszy miejscu był Ruten, tuż za nim Mundus, potem parę nieważnych znajomych. Wiedziony dziwnym impulsem zjechał jeszcze trochę w dół.
"Ojciec".
Kto by pomyślał?
Były jednak ważniejsze sprawy, wybrał więc szybko numer Rutena.
— Ruten, zejdź na dół — powiedział, gdy tylko bordowowłosy odebrał. — Mam kogoś, kto nam pomoże.
— "Zaczekaj chwilę" — odparł głos w słuchawce. Aza rozłączył się i włożył telefon do kieszeni.

< Ruten? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz