Ból.
Zmroził wszystkie jego myśli, wziął jego ciało we władanie. Jak przez mgłę słyszał słowa przyjaciół, ale i tak nie był w stanie pojąć ich znaczenia.
To nie było pulsowanie bólu, jakie czasem zdarzało mu się doświadczyć. To był krzyk, wrzask, uderzenie młotem, piorunem. Czuł tylko nieopanowane cierpienie.
Ale nie chciał tego kończyć. Na swój sposób było to jednak przyjemne. Doświadczenie tego, co czuły obiekty eksperymentów jego i Rutena. Coś nowego, innego.
Nie był pewny, czy jest jeszcze świadomy, czy może to, co odczuwał, było tylko odległym echem w wielkiej, czarnej pustce.
Pamiętasz, jak kiedyś opowiadałaś mi o umieraniu?, zapytał.
Pamiętam, odparła Hadelle. A co?
Okłamałaś mnie, rzucił. To strasznie nudne. Myślałem, że coś się będzie dziać, a tak naprawdę tylko powoli tracisz kontakt.
Ostatkiem sił uniósł powiekę, napotykając tylko i wyłącznie rozmazany kolor włosów i oczu Rutena.
Dobrze. Poczuł zadowolenie. Zawsze chciał, żeby jego ostatnim widokiem był Ruten.
Potem już nie czuł niczego.
— Cudownie, chłopcy — odezwał się czarny mężczyzna.
Azair rozejrzał się dookoła. Znów byli w tym klubie, a on czuł się jak nowonarodzony. Mundus i Ruten najwidoczniej też, bo wyglądali na wypoczętych.
— Naprawdę cieszę się, że wyraziliście chęć uczestniczenia w tym eksperymencie — kontynuował.
— Jakbyśmy mieli wybór — mruknął do siebie Mundus.
Mężczyzna puścił to mimo uszu.
— Naturalnie, teraz powinienem puścić was z powrotem do waszego wymiaru — rzekł, opierając głowę o dłoń. — Jednak chyba was polubiłem, co nie pozwala mi zostawić was od tak. Dostaniecie jeszcze jedno zadanie.
Ruten mruknął coś pod nosem, zbyt cicho, żeby ktokolwiek mógł go dosłyszeć.
Azair zmarszczył brwi. To jeszcze nie koniec? Odwalili dla niego dziwny spektakl pełen krwi i przemocy, a ten nienażarty demon jeszcze czegoś od nich chce? Litości.
— Znajdziecie dla mnie moją córkę — polecił im mężczyzna. — Jest niewidoczna dla mnie, więc nie wiem, gdzie się ukrywa. Może być wszędzie. Dlatego też oddam wam na czas poszukiwań klucz do wszystkich wymiarów. Strzeżcie go pilnie. Gdy znajdziecie moją córkę, klucz zniknie.
— To absurd — odezwał się Mundus. — Nie zgadzamy się.
Azair kiwnął głową dla potwierdzenia słów przyjaciela.
Przyjaciela? Nigdy nie nazywał tak Mundusa.
I w zasadzie dalej go nie lubił. Możliwe jednak, że zabicie go odblokowało w nim jakieś przyjazne uczucia względem niebieskowłosego. Bądź co bądź, marzył od dawna o uduszeniu go, a skoro spełnił swoje marzenie, dlaczego dalej miałby go nienawidzić? Zostańmy po prostu przy nielubieniu.
— Nie pytam was o zgodę — upomniał ich mężczyzna z lekkim uśmiechem. — Informuję was tylko, że znajdziecie dla mnie moją córkę.
— Jak ona wygląda? — zapytał Ruten. I Aza, i Mundus natychmiast zwrócili na niego wzrok. Czyżby on zgodził się na ten durny rozkaz?
— Poznacie ją po oczach. Zmieniają się co chwilę. — Demon machnął ręką. — No, a teraz zmykajcie, kurczaczki.
Azair mrugnął, a gdy otworzył oczy...
Znowu znajdował się w jaskini z Mundusem, Rutenem i tamtym wilkiem. Spojrzał w dół. Tak, znowu wilk. Jednak dobrze wrócić do znajomego ciała.
Wszystko wyglądało na to, że wrócili do tego samego momentu, w którym zniknęli, aby pojawić się w ludzkim wymiarze.
— Czy... Mógłbym dostać trochę mięsa? — zagadnął poseł.
— Nie — odparła chórem cała trójka. Wyrzucili mięso z jaskini.
— Ruten, co to? — zapytał Mundus, wskazując dziobem na jego szyję. Azair spojrzał w tamtym kierunku. Na szyi bordowego wilka wisiał klucz na sznureczku.
Klucz był średniej wielkości, srebrny. Tam, gdzie powinna być dziura do trzymania, znajdowała się mała kula, w której unosił się czarny dym.
— To chyba ten klucz — zauważył Azair, wypowiadając tym samym na głos myśli całej trójki.
— Jaki klucz? — zainteresował się poseł.
< Ruten? XD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz