– Oh, przepraszam - żachnąłem się teatralnie. Wstałem, nie odrywając wzroku od ptaka. To nie tak, że planowałem się bić, ale jeszcze jedno słowo, a byłbym gotowy rozważyć tę opcję. – Zapomniałem wziąć tygodnia wolnego na płakanie w swojej jaskini. Obiecuję poprawę.
Wiedziałem dobrze, że Mundus poruszył ten temat z pełną premedytacją. Może chciał tylko znaleźć argument, może mnie wkurzyć. Może z jakiegoś tylko sobie znanego powodu miał mi to za złe, choć nie miał do tego prawa. Nic nie wiedział ani o mnie ani o ojcu.
– W każdym razie, nie możemy ot tak zamknąć sprawy, kiedy trup jeszcze całkiem świeży. – Szkło przerwał milczenie, które dopiero teraz zauważyłem.
– Możecie i zrobicie to. Nie ma o czym dyskutować. – Skierował się w stronę wyjścia. – Bawcie się grzecznie.
Zatrzymałem starszego kolegę, który najpewniej chciał dalej się kłócić i wróciłem na swoje miejsce. Nadal miałem wrażenie, że łapy trzęsą się lekko, więc odpuściłem sobie ponowne czytanie dokumentu.
– Vinys, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się na to zgadzasz. – Basior z nerwów zataczał już kółka po jaskini.
– Nie, oczywiście, że nie. – Wypuściłem wolno powietrze z płuc, z nadzieją, że trochę mnie to uspokoi. – Zaraz wydepczesz ścieżkę.
– To co robimy? Będziemy działać incognito? Po godzinach? – Szkło wreszcie przystanął, przestępując jednak jeszcze z nogi na nogę.
– Ja biorę tydzień wolnego.
Miałem wrażenie, że dusza na chwile opuściła jego ciało.
– Przypominam, że mój ojciec został zamordowany, a matka i siostra zginęły w niewyjaśnionych okolicznościach – dodałem, zanim zdążył zaprotestować. – Jest mi to wprawdzie wszystko jedno, ale prościej chyba będzie jak się na jakiś czas rozdzielimy.
– W takim razie na co czekamy? Im szybciej…
– Wstrzymaj konie, biorę wolne od jutra. – Podniosłem dokument, od którego oderwało mnie wcześniej przybycie Mundusa.
– Możemy w takim wypadku zacząć od przejrzenia starych papierów. A nuż znajdziemy coś na temat tych Cieni.
– Właśnie, Cienie. Musze przyznać, że pierwsze słyszę.
– O ile dobrze pamiętam, kiedyś WSC posłało tam całą ekspedycje z propozycją sojuszu, co nigdy nie doszło do skutku – wyjaśnił Szkło, wracając już na swoje miejsce ze stertą dokumentów. – Na wszelki wpadek, przejrzymy wszystko jak leci.
Tego dnia nie znaleźliśmy nic, co rozjaśniło by trochę mroki przeszłości związanej z Cieniami. Ciężko powiedzieć, czy żył jeszcze w watasze ktokolwiek kto pamiętał tamte wydarzenia. Mundusa oczywiście nie mogliśmy spytać.
Opuściłem jaskinię przed wieczorem, żegnając się z kolegą po fachu i obiecując, że spróbuję dowiedzieć się czegoś w czasie urlopu, który należał mi się w końcu jak psu buda. Wróciłem do siebie, rzucając tylko przelotne spojrzenie Shino, który jak zwykle czekał na mnie w najodpowiedniejszym momencie.
– Nie słyszałeś może kiedyś o Cieniach? – rzuciłem, kładąc się na swoim ulubionym kawałku ziemi.
– Coś mi się kiedyś o uszy obiło, ale to raczej niewiele.
Przymknąłem oczy, kalkulując w myślach jak daleko na zachód mogli zajść ci słynni kolesie od Cieni, kimkolwiek byli, jeśli z WSC wyszli choćby wczoraj.
– Vin, co ty znowu kombinujesz? – westchnął lis, kładąc głowę na łapach.
– Jutro o tym pogadamy, wyśpij się lepiej.
<Szkieeł?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz