-Ty swojej rodzicielki a ja wolno swojego- zaśmiała się cicho. Wolała nie myśleć, co może zastać za skupisko czystej furii zamiast swojego ojca. Właśnie wtedy wpadł jej do głowy pomysł.- Poczekaj tutaj? Zobaczę co z tatą i dam znać.
-Mam tu siedzieć jak kołek?- Uniósł brew. Spojrzała na niego znacząco.
-No skoro wolisz stanąć przed oblicze nieznanego zagrożenia i sprostać czoła realnego zagrożenia życia, ja ci nie bronię. Myślałam, że chcesz jeszcze trochę pożyć.
-... Wracaj szybko- mruknął pod nosem. Uśmiechnęła się w odpowiedzi i wolno zeszła z drzewa, które zajmowali.
Podczas trasy do ojca, nie stresowała się jakby zakładała, przecież musiała coś pilnie załatwić, więc raczej na pewno nie będzie drążona jej nieobecność, skoro realizacja spraw w watasze sprawiała jej nawet przyjemność.
Zastała go u siebie, siedział bardziej tyłem niż bokiem do wejścia. Coś robił. Och. ostrzył zawzięcie kij. Co to, jakaś wersja włóczni?
-Wróciłam- odezwała się wchodząc.- Jedna sytuacja się nieco przeciągnęła, nie mogłam być szybciej. Ashera już poszła?
-Tak- odparł nienaturalnie spokojnie. Doskonale pamiętała ten ton.
-Strugasz włócznię?- Zapytała podchodząc bliżej i zaglądając przez ramię. Pokiwała głową z uznaniem.- Ale ostra. To do jakiś ćwiczeń?
-Tak. Celowanie do ruchomych celów. Na przykład wilków.
-Och?- W głowie już biły jej alarmy.
-Na wszelki wypadek robię to. Wiesz, gdyby ktoś na przykład chciał zrobić ci krzywdę albo złamać serce.
-Tato...
-Serce ma się jedno, dlatego trzeba o nie dbać. Ale liczba kości pozwala na uszkodzenie ich w zamian. Nie bój się kochanie, to tylko w ostateczności. Ashera mnie natchnęła.
-Co zrobiła?- Usiadła w bezpiecznej odległości od trzymanego przez rudego kija.
-A wiesz, po tym jak przyszła na obiad to zaczęła mówić, że ty i jej syn bylibyście piękną parą... Kochanie, czy ktoś ci się zachowuje niekomfortowo? Ceres, Naoru, inne pijusy czy ktoś?
-Umm, nie. Pijaków napotkałam kilka razy ale nigdy nic nie zrobili. A z nimi całkiem miło się rozmawia, tyle.
-Na pewno?
-Czy ja bym cię tato okłamała?
-No racja. Może Ashera po prostu pogrążyła się w swoich marzeniach- westchnął.- Ale włócznię zostawię, tak na zaś.
-Zdenerwowany jesteś?- Zapytała na wszelki wypadek, ten pokręcił głową.
-Już spokojniejszy. Dziękuję kochanie- uśmiechnął się do córki.- Pójdę się położyć.
-Udanej drzemki! Pójdę załatwiać jeszcze kilka spraw na dziś.
Po mruknięciu Pakiego, Tisia truchtem opuściła go i od razu skierowała się do tamtego drzewa, gdzie siedział Ceres. Już poza wzrokiem przyspieszyła ale nie na tyle, by wydało się to podejrzane. Na miejscu wspięła się i napotkała wzrok basiora. Uśmiechnęła się do niego uspokajająco.
-Sytuacja opanowana, możesz spokojnie zejść i nie martwić się o robienie za wycieraczkę- zachichotała.
<Ceres? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz