-Och, rozumiem- kiwnęła głową nie chcą się zgłębiać. Powie tyle ile chce, nie ma potrzeby drążyć tematu. Ceres był pod tym względem raczej nieprzewidywalny. Na razie byłoby miło, gdyby mieli jakiś lepszy zarys znajomości niż takie kompletne zero. Albo niemożliwe minusowe zero. Przyszło jej do głowy... Czy to ma jakikolwiek byt w powodzeniu? Może się uda...- Pójdę do Ashery.
-M?- Spojrzał na nią obojętnie, chociaż była pewna, że raczej był zaskoczony.
-Zaufaj mi, wiem co robię- powiedziała cicho i zostawiła go tam, gdzie stał.
Miała nadzieję, że wróciła od razu do swojej jaskini, nie będzie wtedy trzeba szukać jej po innych wariantach. Los jej sprzyjał, skrzydlata akurat nuciła sobie podczas krzątania się po swoim lokum. Uśmiechnęła się promiennie na nieśmiałe zaglądanie byłej podopiecznej od razu zachęcając do wejścia.
-Rozmawiałam z twoim ojcem, kochana. Naprawdę, byłam pewna, że...- zaczęła radośnie mówić, kiedy Tisia weszła w jej słowo.
-Wybacz mi Ashero ale mam pytanie.
-Tak? O co chodzi?
-Daruj mi ale czy nie uważasz, że możesz trochę przesadzać?- Patrzyła na starszą z szacunkiem i spokojem. Tamta poruszyła uszami.- Mogę się mylić ale obawiam się, że takie interakcje mogą zniechęcić twego syna. Rozumiem jednak, że chcesz dla niego jak najlepiej.
-Dla ciebie również- dodała już spokojniej.
-I za to ci z głębi serca dziękuję. Proszę jednak zrozum, że takie chęci mogą przynieść odwrotny skutek- westchnęły obie w tej samej chwili.- Pozwól zostawić to czasowi.
-Czy to znaczy, że Ceres ci się podoba?- Zaraz znowu się uśmiechnęła.
"O losie..."
Alkestis zakasłała starając się nie pozwolić na rumieniec lekkiego zażenowania.
-Na chwilę obecną nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ krótko się znamy i niewiele rozmawiamy- odparła dyplomatycznie.
-Tylko wiesz kochanie, nie słowa a czyny...
-Ashero proszę- spojrzała na nią ciepło.- Ogromnie mi schlebia twoja troska ale to może się źle skończyć. Jestem pewna, że nie chcesz aby twój syn robił za wycieraczkę u taty... Wtedy wnuków nie będziesz mieć.
I chyba ten argument braku młodych dotarł do wadery. Zamrugała zaskoczona i po dłuższej chwili pokiwała głową.
-Ach, nadopiekuńczość Pakiego w stosunku do ciebie... Przepraszam- zachichotała cicho.- Za bardzo dałam się ponieść w marzenia...
-Czy to oznacza...?
-Tak- westchnęła ciężko Ashera.- Postaram się nie pchać was do siebie. No chyba, że sami zaczniecie działać- dodała z uśmiechem.- Haha, spokojnie. Nie będę o tym rozmawiać. Spodziewałaś się, że będę trajkotać jak małolata?
-Ależ nie- pokręciła głową.- Podziwiam twój zapał do ustatkowania syna.
-Dobrze, dobrze młodzieży. Nie będę was zawstydzać, chyba, że dacie mi dobry powód- dodała śmiejąc się.
Uścisnęły się po ostatnim słowie skrzydlatej, która zapowiedziała, że zawsze tu jest mile widziana przez nią. Kiwnęła głową po czym w końcu opuściła jej lokum. Miała nadzieję, że jeśli nie spotka już Ceres'a to żeby chociaż faktycznie jego rodzicielka nie drążyła temat ich połączenia.
<Ceres?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz