Moje futro zaczęło dość szybko się wysuszać. Obrobione mięso ładnie się przyrumieniło na ogniu, wydobywając z siebie cudowny zapach. Zjadłam powoli, delektując się, swój obiad i dosuszyłam mokre futro. Gdy czułam się już wystarczająco zregenerowana i najedzona, wróciłam do treningu. Przebiegłam się truchtem na plaże. Ominęłam swoją jaskinię i zaczęłam bieg na szybkość po chłodnym piasku. Biegłam z dala od fal i wody, żeby ponownie nie pobrudzić futra i nie zmarznąć tak jak wcześniej. Bieg podgrzał moje zastałe mięśnie do czerwoności. Czułam się jak ryba w wodzie, jakbym po wielu latach bezczynności w końcu zaczęła działać. Zimny wiatr smagał moje futro i czułam, że mogłabym nawet unieść się ponad ziemię. Osłabienie dopadło mnie nagle i prawie od razu. Zatrzymałam się dysząc i czując krew bulgoczącą mi w głowie. Usiadłam, żeby nie upaść i nie stracić przytomności. Gdy chwile odetchnęłam, udało mi się przejść kawałek do swojej jaskini. Jeszcze nie uzgodniliśmy ze Szkłem gdzie będziemy wspólnie żyć. Nie miałam jednak siły teraz go szukać. Położyłam się w środku jaskini i zapadłam w głęboki, uzdrawiający sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz