Nie jestem gotowa. Talaza tez nie była, a nie chciałam skończyć jak ona. Umrzeć wydając na świat potomstwo to heroiczny czyn. W tym momencie nie czułam się na tyle silna by go wykonać. Jednak to co się stało się nie odstanie. Pogodzenie się z tą myślą nie było jednak łatwe. Biorąc pod uwagę fakt, że Szkło mógł się za mną ożenić z litości jeszcze pogarszał sytuację. Nie chciałam tak myśleć, ale nie mogłam już nic na to poradzić. Bałam się, że było choć ziarno prawdy w tym co sobie wymyśliłam. Szkło znalazł mnie zadziwiająco szybko. Nie chciałam z nim rozmawiać. Powiedzenie „Zostaw mnie” było najprostszym co mogłam teraz zrobić. Nie było to jednak prawdą. Nie chciałam, żeby cokolwiek mówił, nie chciałam pocieszania czy usprawiedliwiania się. Chciałam tylko jego obecności. Niemego zapewnienia, że mimo wszystko jestem dla niego ważna.
Basior jakby czytał mi w myślach,
tylko siedział obok mnie, bez żadnego dźwięku. Po jakimś czasie sama nie
wytrzymałam tej ciszy wokół nas.
- Czego chcesz? – zapytałam zerkając
na basiora. Jego następne pytanie zbiło mnie z tropu. Przytaknęłam niepewnie na
propozycję wilka i czekałam na jego ruch. Szkło wstał powoli i podszedł do mnie
otulając mnie swoim ciałem. Dałam się przytulić, ale nie odwzajemniłam gestu.
Siedzieliśmy tak przez dobrą godzinę, patrząc na bezkres morza i nocnego nieba.
Gwiazdy, mimo że mało widoczne co jakiś czas migały nad nami, jakby chciały nam
przekazać, że nadal tam są. Po godzinie udało mi się uspokoić emocje i myśli.
- Boje się. – zaczęłam powoli.
Basior drgnął na dźwięk mojego głosu. Jego łapa obejmująca mnie musiała już
dawno zdrętwieć, ale on nie ruszył się ani odrobinę.
- Jeśli Cię to pocieszy, to ja też.
– odpowiedział basior po jakiejś minucie.
- Nie pocieszy. – zaśmiałam się lekko
z obecnej sytuacji i jednocześnie poczułam kolejne łzy zbierające się w
kącikach oczu.
- Wszystko się zmieniło odkąd
Talaza odeszła… - powiedziałam nie patrząc się w stronę Szkła. Nie chciałam
widzieć jego wyrazu twarzy jak wypowiedziałam jej imię. – Gdyby nadal tu była,
bylibyśmy przyjaciółmi i żadne z nas nie byłoby teraz w tej sytuacji. Ty byłbyś
szczęśliwy z prawdziwą miłością swojego życia… a ja bym przełknęła fakt, że
nigdy nie poczujesz tego co ja. – To wyznanie było dla mnie trudne. Odkąd się
poznaliśmy ze Szkłem, czułam coś więcej niż tylko przyjacielska sympatię.
Jednak gdy dowiedziałam się o nim i Talazie zdusiłam wszystkie uczucia w
zarodku i po prostu o nich zapomniałam. Jeśli Szkło bym zaskoczony moimi
słowami to dobrze to ukrywał.
- Dlaczego uważasz, że nie czuje
tego co ty? – spytał się basior. W jego głosie usłyszałam lekką urazę.
- Bo jesteś ze mną z litości. I z
braku innego, lepszego wyboru.
- Nie ma innego wyboru. Chce być z
Tobą, bo przy Tobie czuje się jak przy Talazie. – jeśli jego słowa nie miały
nie zranić, to niestety im się nie udało.
- Czyli jesteś ze mną bo Ci ją
przypominam.
- Tak… znaczy Nie. – Szkło
pomachał głową zrezygnowany. – Sam już nie wiem. To wszystko co się teraz
dzieje bardzo mi przypomina wszystkie poprzednie zdarzenia. Wiem jednak, że chce
się Toba opiekować i opiekować się naszymi dziećmi. Lepiej niż dotychczasową
trójką.
Uśmiechnęłam się lekko. No fakt,
Szkło nie wykazał się jak na razie w roli ojca. Jego odpowiedzi były szczere i
była to kolejna rzecz za którą go kochałam. Nie wystarczały mi one jednak. Cały
czas czułam, że popełniłam błąd zgadzając się na ten ślub. I na to dziecko…
Skoro Szkło nie był dobrym ojcem to jak ja mogłam być dobrą matką?
- A co jakby Talaza nadal żyła? –
spytałam chowając delikatnie pysk w łapach.
- Jak to co?
- Pewnie nawet nie zwróciłbyś na
mnie uwagi.
- Talaza nie żyje. – słowa basiora
odbiły się echem w mojej głowie. Ból był słyszalny w każdej samogłosce,
spółgłosce i dźwięku.
-
A jakby żyła? – nie wiedziałam, czemu brnęłam dalej. Miałam wrażenie, że
moja podświadomość chciała, żeby Szkło poczuł ból. Chociaż wiedziałam, że
poczuł już go wystarczająco dużo. Basior zamknął oczy i westchnął ciężko.
- Ale nie żyje Karo. I nawet
jakbym chciał to zmienić to tego nie zmienię. Pozostało mi żyć dalej. Jak
widać, znalazłem już kogoś dla kogo powinienem dalej żyć.
Teraz ja westchnęłam. Łzy
zbierające się od kilku minut zleciały po moich policzkach.
- Przepraszam. Nie powinnam. –
szepnęłam mając wyrzuty sumienia.
- Musiałem to w końcu powiedzieć.
– wilk starł łzy, które znalazły się na jego pysku. – Teraz ty jesteś moją
przyszłością, żono.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam głowę
w tors Szkła. Nie wiedziałam jak potoczy się nasza historia. Wiedziałam jednak,
że nieważne co by się stało będziemy się wspierać i opiekować się sobą.
- Dziękuje mężu. – powiedziałam cicho
i zamknęłam oczy by zapamiętać ten moment na zawsze.
<Szkło? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz