Po tym jak kilka razy pokonałam tor przeszkód, przyszła kolej na Szkło. Jego kondycja była o wiele lepsza. Udało mu się szybko dojść do siebie po czasie żałoby. Podziwiałam go, że udało mu się z tego wyjść. Ja za każdym razem gdy traciłam kogoś z rodziny chowałam się w sobie na miesiące. Magnus zawsze mówił, że bywałam wtedy weselsza. Ukrywałam w sobie złe emocje. Prawdopodobnie zostało mi tak do teraz, ale w tym momencie czułam czyste szczęście. Szkło skończył tor dużo szybciej niż ja. Na koniec postanowiliśmy się zmierzyć w wyścigu. Tor był wystarczająco szeroki byśmy mogli pokonywać go w tym samym czasie. Dostałam tą łatwiejszą stronę, ale i tak czułam, że moja przegrana była pewna. Zaczęliśmy na sygnał i ruszyliśmy do przodu. Przez pierwsze minuty szliśmy łeb w łeb, ale po jakimś czasie basior zwolnił. Dobiegłam do końca jako pierwsza, z minimalną przewagą nad Szkłem. Uśmiechnęłam się, ale nie ze względu na zwycięstwo. Rzuciłam się na basiora ze śmiechem.
- Dałeś mi wygrać! – krzyknęłam udając
obrażoną i stojąc na leżący pode mną wilkiem.
- Niczego mi nie udowodnisz! –
wypierał się Szkło i przewalił mnie na bok, tak żebym też leżała. Westchnęliśmy
oboje z wysiłku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz