Basior o sierści pomarańczowej jak świeża marchew zastanawiał się nad słowami towarzyszącej mu konwaliowo białej wadery. Była smutna, że narobiła problemów, przepraszała za to. Zupełnie jakby to była jej wina. A przecież nie była. Nie mogła obwiniać siebie, że zachorowała. Może gdyby sama się celowo zatruła, to jeszcze, ale nie można przecież celowo zachorować.
Podążając za jej wzrokiem spojrzał na ciemną płachtę rozpościerającą się nad ich głowami, na której natura rozrzuciła setki milionów i miliardy maleńkich, jakże uroczych i wprawiających w miły nastrój światełek. Być może to ich spokój przemówił do niego, nakłaniając do poruszenia tej nurtującej sprawy, a może była to atmosfera tej chwili, którą właśnie przeżywali. W każdym razie postanowił wreszcie się odezwać.
– Rozumiem, że nie czujesz się swobodnie w towarzystwie. To normalne, każdy czasem potrzebuje czasu dla siebie, a ilość tego czasu jest bardzo indywidualna. Niektórym wystarczy jedna noc, przespana w nienaruszonym spokoju. Inni potrzebują nawet całego tygodnia w podróży. Ale… wszyscy potrzebują miejsca, do którego mogą wrócić, w którym będą czuć się bezpiecznie. Gdzie ich własne serce znajdzie dom i spokój. Możesz takiego miejsca jeszcze nie mieć. Wiedz jednak, że jeśli będziesz potrzebować osobnego kąta, Wataha Srebrnego Chabra przyjmie cię z otwartymi ramionami. Nawet, jeśli wciąż nie będziesz jej częścią, zaufaj mi, wciąż będziesz częścią tej rodziny. Wiem to z własnego doświadczenia.
Zwrócił oczy w jej stronę, zauważając, że ona już się w niego wpatrywała. Pewnie ten wykład był w pewien sposób szokujący, nie mógł nic jednak na to poradzić. Słowa wylały się z niego potokiem, tworząc poezję, o którą on sam siebie nigdy by nie posądzał. W świetle księżyca zabłysły małe łzy, zapewne przed chwilą wyciekły z oczodołów Nuit Calme.
Starszy rudzielec uśmiechnął się do niej ciepło, chcąc całkowicie potwierdzić swoje słowa. Przysunął się do niej i przytulił, poniekąd wspomagając ją w tej jej niezidentyfikowanej chorobie, jak również dając oparcie. Fizyczne, emocjonalne, jakiekolwiek by teraz sobie zapragnęła, po prostu był dla niej, żeby poczuła, że jest wśród swoich. Że ma tu swoją nową rodzinę. Nawet, gdyby jej nie chciała, ona będzie chciana tutaj.
To były słowa, które pewnie każdemu by trafiły głęboko do serca.
Jesteś w domu. Jesteś bezpieczna.
Paketenshika miał nadzieję, że na samicę zadziałały tak samo. Czekał cierpliwie na jej reakcję, czując jak otaczająca ciemność powoli, krok po kroku, odbierała ziemi zgromadzone za dnia ciepło. Przytulił ją mocniej, w razie gdyby zrobiło jej się zimno. Noc w tym czasie, nie zważając na parę osamotnionych wilków, zaczęła odgrywać swoją ukochaną pieśń, korzystając z pomocy świerszczy, różnych nocnych ptaków oraz wiecznie niespokojnych liści uczepionych kurczliwie gałęzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz