środa, 21 października 2020

Od Alkestis CD Ceres'a

 Ucieszyła się w duchu widząc ten przelotny słaby uśmiech od niego, tuż przed tym jak odszedł. Małe zwycięstwa, co? Może Ceres nie chce przyznać, że nie umie w kontakty? Być może był zbyt dumny i niezależny na to? Ewentualnie był w pewien sposób mocno związany ze swoją matką. W każdym razie coś było na rzeczy.
Teraz pozostawało zgrabnie wyjaśnić pewnemu nadopiekuńczemu wilkowi, dlaczego samotnik niejako odprowadził ją pod adres pierwszego.
Miała rację, ciśnienie mu tym się podbiło. Nigdy by nie pomyślała, że będzie musiała wręcz dosłownie trzymać ojca, żeby nie zrobił przysłowiowej masakry w świecie rzeczywistym. Skończyło się na uspokojeniu go, że nie będzie sama się poruszać po terenach, które mogą skutkować przykrą sytuacją.
Tak właśnie późnym popołudniem ale jeszcze przed zniknięciem słońca, poszła szybko do Ashery z przesyłką.
-Och, cześć Tisiu- wadera ucieszyła się widząc jak była podopieczna puka do nich. W dalszej części jaskini dostrzegła leżącego Ceres'a.- Co cię sprowadza?
-Koszyk od pewnego rudego kolegi, jak się określił dając to- zaśmiała się pod nosem wręczając koszyk z kilkoma szarakami i owocami z tej pory roku. Zaraz dodała ciszej.- I prośba od taty. Żebyś też nie chodziła nigdzie sama.
-Co się dzieje?- Ashera nastawiła uszy słysząc to.- Jeszcze o rozporządzeniu słyszałam...
-Nie tylko. Coraz częściej rejestruje się nieprzyjemne spotkania z basiorami.
-Że co?!- Nie myślała, że doczeka się podniesienia głosu starszej. Ceres musiał podnieść głowę słysząc pewnego rodzaju krzyk oburzenia matki. Zaraz ją złapała za barki i przyjrzała się uważnie.- Tisia! Czy coś tobie zrobili?!
-Spokojnie, nic mi nie jest- uspokoiła ją kojącym głosem, na co druga westchnęła ciężko.- Już piąty raz w miesiącu napotkałam takie sytuacje. Ashero, proszę! 
-Trzeba zrobić z takimi osobnikami porządek- powiedziała chłodno. Dalej nie puszczała młodej z objęć.- Czy dzisiaj...?
-Tak- nie było sensu ukrywać prawdy, gdy znowu rozmawiały cicho.- Jednakże Ceres pojawił się i spłoszył napastnika.
-Och?- Nawet ona była zaskoczona. Spodziewała się, że spojrzy na syna ale zamiast tego to wyjrzała przez ramię młodej wadery na zewnątrz.- Słońce już zaszło.
-W takim razie będę się zbierać do siebie.
-Nonsens! Pamiętasz rozporządzenie kochana? Zostajesz u nas dziś- zarządziła skrzydlata. Alke od razu podniosła łapy do góry.
-Nie chcę się narzucać i być ciężarem. Zresztą Ceres też musi wydać opinię- powiedziała od razu. Czuła, że może wydawać się jej osoba problematyczna w związku z przebywaniem w ich zaciszu.

<Ceres?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz