sobota, 17 października 2020

Od Szkła CD Kary - "Zwrócone życie"

Słońce dawno już zaszło, gwiazdy rozświetliły niebo swym nikłym, lecz pięknym, zimnym światłem. Popatrzyłem w górę, podążając za oczyma wadery, która po swoich ostatnich słowach, przez chwilę wpatrywała się w nie w bezruchu i absolutnym milczeniu, jak słonecznik w tę najjaśniejszą.
- Ciebie też mi brakowało - na te słowa przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Nie potrafiąc powstrzymać odruchu, oderwałem wzrok od odległych, srebrzystych punktów i ostrożnie zerknąłem na towarzyszkę. Ciepło bijące od jej ciała, znów tak wspaniale żywego, było najpiękniejszym darem, jakim ktokolwiek był w stanie obdarzyć mnie tego wieczoru.
W pewnej chwili, gdy dotarło do mnie coś poza głęboką ulgą z odzyskania przyjaciółki, coś nie do końca pożądanego, lecz niestety równie wyraźnego, opuściłem oczy, by niemal od razu przymknąć je chłodno.
W mojej pamięci pojawiło się nieśmiałe wspomnienie. Tak bliskie, a zarazem tak dalekie. Przywołałem, echo innego, drogiego mi imienia.
Wciąż więc leżeliśmy obok siebie, nieruchomo, przy każdym oddechu poruszającym żebrami czując jedynie precyzyjniej swoją obecność.
Czas płynął wolno, zmęczony przeżyciami jasnego dnia, pozwoliłem sobie na krótkie chwile snu, bez obawy, że zamyślona wadera zwróci na to szczególną uwagę. Rozstaliśmy się przed nastaniem świtu. Ona powróciła do szpitala, ja na swoją polanę.
Po tak spokojnej nocy, a jednak wciąż śpiący. Zanim zdążyłem położyć się na swoim miejscu, licząc na chociaż pół godziny drzemki przed rozpoczęciem pracy i koniecznością wyruszenia do jaskini wojskowej, jakiś ruch w pobliżu przykuł moją uwagę. Instynktownie zjeżyłem sierść na grzbiecie.
- Kim jesteś? - rzuciłem, zanim jeszcze z pewnością potrafiłem określić, czy widzę przed sobą waderę, czy basiora i czy na pewno jest on wilkiem.
- Pewnie mnie nie znasz, malutki - wilczyca, co mogłem powiedzieć już z całą stanowczością, lekko przechyliła pysk i popatrzyła na mnie z troską - naprawdę, zbyt wiele czasu spędzam w samotności.
Nieufnie odsunąłem się o krok. Czarnowłosa istota usiadła na ziemi, dokładnie w miejscu, w którym wcześniej stała.
- No...? - groźnie zmarszczyłem jedną brew.
- Gerania. Mówi ci to coś, płowe słonko?
- Wybacz...
- Wiem, niewiele - westchnęła, uprzedzając moje słowa - trudno. Doszły mnie słuchy, że masz spory kłopot.
- Ja? - zaskoczony podniosłem głos. Początkowo zacząłem szukać w pamięci problemów, które nieznajoma mogła mieć na myśli, potem doszedłem do wniosku, że wszystkie zostały już rozwiązane i jestem najszczęśliwszym wilkiem w całej WSC, a być może i na wschodnich ziemiach calutkiego NIKL'u.
- Nie oszukujesz przypadkiem sam siebie troszkę? - spytała wprost, z politowaniem mierząc mnie wzrokiem.
- O czym ty mówisz? 
- Tęsknisz, Szkło. Prawda? Bo bezpowrotnie odeszła twoja największa miłość - nagle jej głos zmienił się. 
- T... Tak - jedno zdanie, które wypowiedziała, było jak pierwsza błyskawica przecinająca pochmurne niebo przed burzą. Oczywistość, a jednocześnie niespodziewany, nagły początek myślowej nawałnicy. Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Gdy tylko zdałem sobie sprawę ze znaczenia jej słów, poczułem się jeszcze gorzej.
- Myślisz, że byłaby szczęśliwa, widząc cię cierpiącego przez resztę życia?
Opuściłem wzrok, pozwalając jednej kropli ciężko spaść pomiędzy źdźbła wysokiej trawy.
...Tak?
- Nie. Prawda? - zapytałem głucho, gdzieś pomiędzy słowami skrywając nadzieję.
- Nie byłaby, wilku.
Przez dłuższą chwilę w ciszy staliśmy naprzeciwko siebie.
- Może twojej historii nie jest jeszcze przeznaczone dobiec końca? Może... Zacznij żyć od nowa? Przeżyliście wspólnie tak piękny czas. We dwoje daliście watasze trójkę wspaniałych dzieci. Talaza odeszła, ale ty żyjesz nadal. Kochaj ją tak samo jak wcześniej, ale otwórz się na to, co przynosi los.
- Tęsknię za nią - wyszeptałem, idąc w ślady wilczycy i siadając na ziemi.
Ale gdy podniosłem wzrok, nikogo nie było już obok.
Jeszcze raz obiegając wzrokiem Polanę w poszukiwaniu ciemnego futra, zdałem sobie sprawę, że na własne słowa potrafię odpowiedzieć sam. 
Tęsknię za nią. I zapewne jeszcze długo nie przestanę, tak, oby jak najdłużej, obym choćby do końca życia miał przed oczyma jej obraz. Ale pozostanie to niesionym w sercu uczuciem, a nie sposobem na życie.
Przecież los właśnie umieścił mnie w nowym.
Następnego dnia pierwsze kroki zaprowadziły mnie do jaskini medycznej.
Nie byłem pewien, dlaczego mi się śpieszyło, ale byłem pewien, że gdzieś z tyłu mojej głowy pojawiło się nikłe światełko nowego celu.

< Karasiu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz